No dobrze. Nie ma co odwlekać. Dzisiaj pokazuję swój ogród.
Warunki mam tutaj wybitnie niesprzyjające: 800 m2, z czego połowa zajęta pod zabudowania. Nie ma tradycyjnego układu przedogródek-dom-ogród właściwy, tylko budynki zajmują lewą stronę działki, a ogród prawą.
W dodatku najbardziej obszerna część leży od strony ulicy, co nie sprzyja zachowaniu prywatności. A żeby było już całkiem śmiesznie, naprzeciwko tarasu, prawie w ostrej granicy, stoi potężny budynek sąsiadów, zasłonięty przerośniętymi i chorymi iglakami, które kiedyś trzeba będzie wyciąć. Jednym słowem – niewesoło.
Opis brzmi pewnie niezbyt jasno, więc skorzystam z dobrodziejstw technologii oraz uprzejmości Google’a i pokażę najpierw rzut z góry:

A wycieczkę zaczniemy od wejścia na podwórko, zaznaczonego na rzucie strzałką:

Kiedyś rosły tutaj bzowe chaszcze, które w maju upajająco pachniały za każdym razem kiedy wychodziliśmy z domu. Poszły niestety pod nóż, kiedy mąż zarządził budowę lotniska:). Tak to określałam, kiedy on roztaczał przede mną jego zalety, polegające na możliwości parkowania kilku samochodów jednocześnie. Okazało się, że miał w zupełności rację. Jest dużo wygodniej, kiedy nie trzeba przestawiać jednego samochodu, żeby wyjechać drugim (uroki słabo skomunikowanej z centrum sypialni: niby blisko, a bez dwóch samochodów ciężko się ogarnąć).
A wrażenia kamiennej pustyni nie ma, dzięki zbawiennemu pomysłowi pozostawienia w kostce starego, niezbyt ładnego świerka pospolitego (#szanujciestaredrzewa). Dodatkowo zostawiliśmy jeszcze miejsce pod murem na miniaturowe rabatki, które też poprawiają proporcję zieleni do betonu.
Podjazd oddzielony jest od ogrodu niskim żywopłotem z bukszpanów a w przyszłości ogród zasłonią krzewy. Żywopłot wygląda nieco dziwnie, bo powstał z krzewów, które sąsiad pozwolił nam zabrać ze swojej działki. Bukszpany nożyc w życiu nie widziały, więc doprowadzenie ich do porządnego wyglądu zajmie trochę czasu.
Do ogrodu można wejść z dwóch stron żywopłotu: przechodząc lewą stroną, koło domu, miniemy rabatę kwaśną, na której rosną azalie japońskie, rododendron, dwie orszeliny (a póki się nie rozrosną, pomiędzy nimi powtykane są rozplenice).

Po drugiej stronie przejdziemy między drzewami. O tej porze roku jest to miejsce słoneczne…

ale po rozwinięciu się liści na lipach szybko będzie cieniste:

Tutaj jeszcze dużo kory widać, ale docelowo wszystko ma być obrośnięte zielenią.

Ta drewniana konstrukcja widoczna w oddali, zwana przeze mnie pieszczotliwie „szubienicą”, to zbudowany przez męża „mebel wielofunkcyjny”: rozwieszamy na nim hamak, wisi też na nim huśtawka i drabinka dla dzieci a dodatkowo wspina się po nim powojnik. W mojej wyobraźni wyglądała nieco inaczej:).

Dalej przechodzi się już do starej części ogrodu.

Jeszcze tylko spojrzenie w lewo, na kwaśną rabatę, dla odmiany znowu aktualne zdjęcie, jeszcze przed wiosennym sprzątaniem:

I już możemy spojrzeć na jedyną prawdziwie słoneczną rabatkę w ogrodzie. Nic dziwnego, że pęka w szwach.

Teraz podkręcamy akcję. Jakimś cudem udało mi się znaleźć zdjęcia ogrodu z początków naszego mieszkania. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach!

Myślę, że to zdjęcie wyjaśnia, dlaczego za ogród zabraliśmy się dopiero po pięciu latach. Najpierw trzeba było zająć się domem. Ponapawajmy się jeszcze trochę tymi widokami:

Na pierwszym planie jałowce, powykrzywiane od śniegu. Poszły pod topór jako pierwsze.
Teraz widok z tarasu: za świerkiem widać zlikwidowany mur z cegły. Jedno trzeba przyznać: nikt nam wtedy na podwórko nie zaglądał.


Zeby było sprawiedliwie, dałam oba zdjęcia z marca ale latem to miejsce wygląda tak:

Teraz rzut oka na drugą prawie-słoneczną rabatę, która kiedyś składała się z trzech tui – zdecydowanie nie szmaragdów.

A teraz czeka aby zmienić się z kopciuszka…

w królewnę:

Królewna też stylisty i fryzjera potrzebuje ale nad tym już pracuję. Nie od razu Kraków zbudowano.
Wracamy do 2011 r.

Tutaj zdjęcia porównawczego nie mam. Furtka nadal została, tak samo kostka i taras też, tylko te wierzby zniknęły.

Ta rabatka służy mi głównie do rozmnażania różnych pojedynczych roślinek i przechowywania tych, z którymi nie jestem gotowa się rozstać. Nie ma na niej żadnych cennych nasadzeń, bo liczę się z tym, że w którymś momencie weźmiemy się za remont tego tarasu i wszystko tutaj trzeba będzie wysadzić.

Po lewej stronie przed samym oknem rósł 20-metrowy świerk. On też musiał odejść.

Tutaj dokładniej widać, jak niebezpiecznie blisko domu rósł. Widać też kominek (wybudowany w czasach, kiedy o segregacji śmieci nikomu się nawet śniło, służył do palenia papierów), który wzbudził ogromne uznanie na forum. Że taki ładny, ceglany i w ogóle. A ja go nie znoszę, głównie przez to, że teraz wygląda tak:

Nieźle te świerki bujnęły przez sześć lat, co? A to były przecież dorosłe drzewa – sadzone na początku lat 90-tych. One są powodem, dla którego każdemu serdecznie odradzam sadzenie świerków pospolitych. Wysuszają i wyjaławiają ziemię w całej okolicy. Nic oprócz bluszczu nie chce koło nich rosnąć. Tony igieł i szyszek po każdej zimie. No ale cóż począć? Nie pozbędę się ich, bo kawałek dalej deweloper postawił blok czteropiętrowy i tylko te świerki nas osłaniają przed sąsiadami.
Bliżej w tamte rejony nie będę Was prowadziła. Tam jest królestwo drewutni, kompostownika, zapasów kory i dziecięcych rowerków. Nie nadaje się do publicznego pokazywania. Jeszcze tylko na chwilę odwróćmy się z powrotem:

Krótkie porównanie:

I koniec wycieczki, proszę Szanownych Państwa. Mam nadzieję, że dobrze się Państwo bawili. W następnym poście będzie tym, skąd się wziął taki a nie inny układ,oraz co udało się zrobić zgodnie z planem a co niekoniecznie. Zapraszam serdecznie!
Trudne warunki – ciekawe wyzwanie. Ale dużo zdziałałaś, widać ogromną różnicę na zdjęciach porównawczych.
Piszesz, że kiepsko z intymnością, jednak wygląda na to, że te duże drzewa (kłopotliwe, przyznaję) zapewniają jednak intymność, tworząc parasol nad ogrodem i zasłaniając częściowo z boku.
Co wymyśliłaś pod te świerki? U mnie jako jedna z nielicznych daje radę mahonia.
Duże drzewa zapewniają cień (dla ogrodniczki jest to pewien problem:D) i osłonę od wysokich budynków ale brakuje osłony na wysokości wzroku. Czekam niecierpliwie aż mi cisy urosną a póki co, to nie mogę nawet szerokich kadrów zrobić, żeby jakiś samochód nie pojawił się na zdjęciu:D.
Starymi zdjęciami pocieszam się, kiedy mnie dopadnie ogrodnicza depresja po wizycie u ogrodowo zaawansowanych znajomych:D. Wolno to idzie ale jednak do przodu:D
Pod świerkami najlepiej mi się sprawdza bluszcz – rośnie nawet tam, gdzie nie wzbogacałam ziemi. Poza tym – mahonia również (mam pospolitą, ale chętnie przetestowałabym odmianę winter gold lub charity) i bodziszek korzeniasty (jest nie do zdarcia i zielony nawet zimą). Sadzę i inne rośliny do obficie zaprawionych dołków – ale ile czasu minie, kiedy korzenie świerków znowu zaczną je penetrować? Przekonam się wkrótce:D
Ślicznie, ale jakoś jak dla mnie jeszcze za mało barw. Zachęcam jeszcze do wsadzenia jakichś krzewów liściastych kwitnących – np. azali, hortensji, krzewuszki, budlei – na pewno urozmaiciłyby ten piękny ogród.
Z pewnością by urozmaiciły, tylko miejsca brak::D
Planujesz coś jeszcze dodać czy to juz jest finalny efekt? Jest jeszcze duzo mozliwosci aranżacji
Oczywiście – jeszcze dużo przed nami do zrobienia:D