Wiem wiem. Czas mija, a obiecanego projektu jak nie było, tak nie ma. Dlaczego? Bo postanowiłam zacząć od wyjaśnienia, dlaczego w ogóle warto zawracać sobie głowę i tracić czas na robienie takiego projektu, bo na hasło „projekt” często widzę mniej więcej taką reakcję (co prawda niewyartykułowaną, ale dosyć łatwo dającą się odczytać:D) „Eee, projekt?! A po co? Nie da się bez tych komplikacji?!” Da się. Pewnie że się da. Znam piękne ogrody, które powstały bez projektu. Tylko że najczęściej powstawały przez wiele lat, metodą prób i błędów, z kilkukrotnym przerabianiem tego, co wcześniej zostało zrobione. A tego wolelibyśmy uniknąć, prawda?
No więc po ten projekt? Najkrótsza odpowiedź na to pytanie brzmi: bo pozwala uniknąć wielu błędów i pomyłek, które wychodzą po jakimś czasie. Pół biedy, jeśli te błędy da się naprawić; ale nie zawsze się da, a już z pewnością nie zawsze jest to tanie. O jakie błędy chodzi? Przykładowo: zbyt wąskie rabaty, poprowadzone przypadkową linią; za dużo lub za mało drzew; brak wytyczonych stref użytkowania, co powoduje np.: że z salonu jest widok na wielki, niebieski basen albo dzieci grając w piłkę niszczą warzywnik.
Tego typu problemy pojawiają się gdy zaczynamy ogród od wizyty w centrum ogrodniczym i kupowania roślin, gdy tymczasem jest to ostatnia rzecz, którą powinniśmy zrobić. Rośliny są środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest piękny ogród, a nie celem samym w sobie. Wytłuściłam to zdanie, bo to jest główna różnica pomiędzy profesjonalnym projektantem a amatorem: podejście do przestrzeni i roślin, a nie duży budżet:D. Bardzo ładnie opisała to Ania Sikora-Stachurska na swoim blogu Fajne ogrody. Jeśli nie wierzycie mi, to uwierzcie jej – jest projektantką, więc wie co mówi:D.
Świeżo upieczony właściciel pustej działki najczęściej zaczyna ogród od kupowania roślin… Wróć. Napiszę inaczej, ryzykując oskarżenie o seksizm i krzywdzące uogólnienia;). Właściciel działki najczęściej zaczyna ogród od sadzenia żywopłotu i zakładania trawnika. A potem pracowicie i starannie pieści ten trawniczek. Właścicielka za to najchętniej przepuściłaby całą pensję w centrum ogrodniczym na kwiatki, krzaczki, trawki – wszystkie takie piękne, wszystkie tak kuszące…. W tym momencie zaczynają się targi: ile drogocennego trawnika właściciel pozwoli zlikwidować celem posadzenia roślin ozdobnych. Jeśli właścicielce uda się wynegocjować jakiś nowy zakup, wtedy po prostu likwiduje się kolejny kawałek trawnika. W międzyczasie powstają różne pomysły: a to ławeczka w cieniu by się przydała (bo na słonecznym tarasie nie da się wysiedzieć), więc trzeba zlikwidować rabatę pod drzewem, którą się tam wcześniej zrobiło; a to własnych warzywek się zachciało,więc robimy warzywnik, tylko nie wiedzieliśmy, że ta malutka sadzonka, którą kupiliśmy w promocji, urośnie w taki wielki krzak i zajmie całe miejsce przeznaczone dla warzyw; a to kamienie pozostałe po budowie fajnie by było wykorzystać na zrobienie skalniaka, tylko po pewnym czasie okazuje się, że skalniak jest ładny tylko na początku wiosny, a potem coraz bardziej przypomina po prostu zarośniętą kupę kamieni. I jakoś tak, w sumie nie wiadomo czemu, pracy włożono dużo, a efekt jakby ….. mizerny?
Z kolei projektant zacznie od dokładnego przyjrzenia się działce: jakie ma otoczenie; gdzie jest słońce, a gdzie cień; skąd wieją wiatry; jaka jest gleba itd. Potem zapyta się właścicieli, jak sobie wyobrażają swój ogród: co chcieliby mieć na działce, jakie ogrody im się podobają, a przede wszystkim: ile czasu mogą poświęcić na pielęgnację. Dowie się, czy potrzebna jest drewutnia na drewno do kominka, czy właściciele chcą mieć duży warzywnik czy raczej zależy im na dużym trawniku do grania w piłkę z dziećmi; czy wolą ogród zimozielony, atrakcyjny przez cały rok, czy raczej ogród bylinowy, czarujący przede wszystkim latem. Stosownie do potrzeb właścicieli i możliwości działki, zdecyduje gdzie co ma być, gdzie trzeba poprowadzić ścieżki, żeby były nie tylko funkcjonalne ale i estetyczne, gdzie posadzić drzewa, żeby zasłonić budynek sąsiada, jak poprowadzić rabaty, żeby zapewnić piękny widok z tarasu. I dopiero na samym końcu wybierze rośliny tak, żeby pasowały do otoczenia, do wielkości działki i do siebie nawzajem. Nie posadzi słońcolubnych róż w cieniu a sucholubnej lawendy w mokrej glinie, nawet jeśli właścicielka bardzo by je chciała, bo „widziała taką piękną rabatę na Pintereście”. W zimnej i wietrznej okolicy zaproponuje mrozoodporną wiśnię ozdobną zamiast delikatnej magnolii. Rabatę skomponuje z roślin kwitnących w różnych okresach, żeby była atrakcyjna przez długi czas, a nie z tych aktualnie kwitnących w centrum ogrodniczym. Itd.
Czy któreś z tych działań jest niedostępne dla zwykłego „zjadacza chleba”? Absolutnie nie. Trzeba po prostu odwrócić tok myślenia: najpierw funkcja, potem forma:D. Trzeba potraktować ogród jako jedną, powiązaną ze sobą całość, która ma spełniać określone potrzeby, a nie po prostu szereg odrębnych rabatek. O, w tym miejscu przypomina mi się pewna znajoma, której ogródek może być świetnym przykładem tej zasady.
Znajoma kupiła działkę, postawiła dom i położyła kostkę (standard: podjazd do garażu i ścieżka of furtki do drzwi wejściowych):

Następnie systematycznie przystąpiła do zagospodarowania ogrodu. Najpierw zrobiła jedną rabatkę;

Następnie drugą i trzecią:

Widzicie już, w jakim kierunku to idzie? W tym mniej więcej momencie znajoma zapytała się o radę. Spojrzałam i narysowałam dokładnie dwie linie:

Jest poprawa? Myślę że jest. A przecież na tym etapie nie wspominamy nawet o tych wszystkich bardzo skomplikowanych rzeczach, o których pisałam wyżej. Jedyną różnicą pomiędzy obiema wersjami jest to, że w pierwszej wersji rabatki były wymyślane i robione po kolei, a w drugiej: rabatki zostały wymyślone wszystkie na raz, jako jedna całość. Natomiast robione były nadal po kolei. Całe szczęście, że znajoma nie zdążyła zrobić kosztownych obrzeży z kostki, na suchej zaprawie, więc poprawienie tego, co już zostało zrobione nie było wielkim problemem.
Jeżeli taka drobna zmiana potrafi zrobić taką różnicę, to pomyślcie – jaką różnicę może przynieść wdrożenie pozostałych zasad dobrego projektowania?:)
Tylko niestety, nie ma innej rady, i nie ma drogi na skróty: żeby zastosować te zasady, to trzeba je poznać. Czyli się dokształcić. Można zainwestować w kurs projektowania ogrodów – widziałam oferty zarówno stacjonarnych, jak i internetowych. Można czytać książki – tutaj nieustająco polecam pozycję Johna Brookesa „Projektowanie ogrodów”. Bardzo polecam też fora ogrodnicze. Jest dużo źródeł wiedzy na ten temat, tylko trzeba czasu i cierpliwości, żeby żeby się z nimi zapoznać. Także jeśli ktoś liczy na to, że myk, myk, zrobi sobie piękny ogród w dwa miesiące a potem to już tylko piwko/winko będzie na leżaczku popijał, to niech lepiej od razu wybije to sobie z głowy. Takie rzeczy to tylko w reklamie:D
Ps. Jeżeli jednak ktoś zupełnie nie widzi się w roli projektanta, nie ma do tego głowy i czasu, to polecam skorzystanie z pomocy profesjonalnego projektanta. Niekoniecznie trzeba zamawiać cały, kompletny projekt wykonawczy, z dokładnie rozrysowanymi instalacjami i nawierzchniami twardymi oraz ze szczegółowym planem nasadzeń, wyliczonym co do jednego bodziszka. I do tego jeszcze wykonanie tego projektu. To luksus dostępny dla stosunkowo nielicznych. Można natomiast zamówić tzw. projekt koncepcyjny, czyli dużo mniej szczegółowy. Wielu projektantów udziela także konsultacji przez internet. Koszt takiej usługi nie powinien przekroczyć kosztu kilku przyzwoitych drzew w centrum ogrodniczym. Można zamówić taki wstępny, orientacyjny projekt i potem samemu go realizować stosownie do możliwości. Uprzedzam jednak lojalnie, że są dwie zasadnicze trudności z tą opcją:
– nawet do zrobienia samej koncepcji potrzebny jest dobry projektant, a znaleźć takiego wcale nie jest łatwo;
– przeniesienie projektu z kartki na rzeczywistość też nie jest takie proste.
Więc jak? Widzicie się w roli projektanta swojego ogrodu?
Przeszłam drogę opisaną przez Ciebie na początku – tworzenie ogrodu bez koncepcji, po kawałku, z wielokrotnym przerabianiem, z błędami, których nie dało się naprawić, kosztownie itd. W połowie drogi zdobyłam nieco wiedzy i odnalazłam drogę do swego ogrodu. Jest nieco kręta, ale przynajmniej ma kierunek. Zdecydowanie polecam prostszą drogę, o której piszesz.
Ale – niektórzy powiedzą, że traci się w ten sposób wiele przyjemności, którą daje samodzielna nauka.
Oraz – nie wszystkim zależy na pięknym ogrodzie, jako kompozycji. Miłośnicy roślin kochają rośliny i ich posiadanie jest dla nich większą radością niż pięknie skomponowany ogród. Ważne jest, żeby być świadomym, czego się chce.
Ja już wiem – chcę pięknego ogrodu.
Cześć Tamaryszku,
Myślę, że tak czy inaczej bez nauki się nie obejdzie:D. Tylko właśnie – jak zdobyć tą świadomość, o której piszesz? Trudno jest projektować ogród nie mając żadnego wcześniejszego doświadczenia w tworzeniu ogrodu. To jest chyba największa słabość tej metody:D.
O różnicy pomiędzy pięknym ogrodem a pięknymi roślinami pisała Ania w poście, do którego linkowałam.
Dla osób, które bardziej cieszą się z nowej odmiany piwonii niż z proporcjonalnie zaprojektowanej rabaty mój blog faktycznie nie będzie interesujący. Ale po sądząc po komentarzach ludzi wchodzących na Ogrodowisko – jest duża grupa osób doceniających piękno ogrodu jako całości, a nie tylko poszczególnych roślin i mam nadzieję, że dla nich to co piszę, będzie wartościowe. Weterani – tacy jak Ty czy Jankosia – wszystko to wiedzą od dawna:D
Myślę, że tak czy inaczej bez nauki się nie obędzie:). Dzięki książce J.Brookesa przerabiania rabat udało mi się uniknąć, ale za to strasznie się męczę z komponowaniem bylin na rabatach i tutaj proces nauki jest długi i wyczerpujący:D.
Masz rację, że nie wszyscy tak samo cenią kompozycję w ogrodzie i to jest oczywiście ok. Ale zauważyłam, że na forum ogrodniczym jednak najwięcej pochwał zbierają ogrody znakomicie skomponowane i zaprojektowane. Tylko wiele osób nie zauważa, że właśnie znakomita kompozycja jest główną zaletą tych ogrodów i te same hortensje i miskanty posadzone w ogrodzie mniej przemyślanym (kompozycyjnie) już nie robią takiego piorunującego wrażenia:).
Masz rację – niektórym nie zależy, ale wiele osób nie dostrzega związku między dobrą kompozycją a efektem.
Będę mogła rozwinąć ten temat jak się spotkamy:D