Nie wiem jak u Was, ale u mnie dzisiaj pogoda dość przygnębiająca #typowylistopad, więc dla podniesienia nastroju zanurzyłam się w piękne zdjęcia – niby nie tak dawne, ale jednak już historyczne:D
Pamiętacie ogród Ani? Pisałam o nim dwa razy: w tym poście przedstawiałam ten ogródek w odsłonie wiosennej i letniej, w tym poście robiłam przybliżenie na rośliny i pytałam się, czy jesteście zainteresowani odsłoną jesienną. Jednogłośnie odpowiedzieliście że tak, zatem taa daam: przedstawiam zdjęcia z września i października!
Ponieważ ogród dość szczegółowo opisywałam w pierwszej części, tym razem postaram się ograniczyć słowotok. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie przemyciła trochę smrodku dydaktycznego (że tak po wańkowiczowsku się wyrażę). Jeśli cofniecie się do pierwszego postu i porównacie te same miejsca w innych porach roku, to z pewnością zauważycie, że ten ogród nie ma „gorszych momentów”. Wszystkie rabaty są atrakcyjne przez cały sezon, nawet jeśli ten efekt jest osiągany różnymi sposobami (o czym będzie za chwilę). Co prawda nie rozmawiałam o tym z Anią, ale jestem przekonana, że nie jest to przypadek, tylko świadoma decyzja. Niektórzy zakładają rabaty, które mają swój wyraźny „szczyt” – kiedy to ściągają na siebie całą uwagę – i okresy mniejszej atrakcyjności. Mogą to być rabaty wiosenne (z przewagą ostróżek, piwonii, irysów, łubinów), letnie (np.: różanki) lub jesienne (trawiaste). Rzecz jasna, nie jest to gorsze rozwiązanie, moim zdaniem lepiej się jednak ono sprawdza w dużych ogrodach.
Ania przyjęła kryterium kolorystyczne – każda rabata ma określoną tonację kolorystyczną, a w jej ramach rośliny są tak dobrane, żeby całość była atrakcyjna przez cały czas. Stąd trawy, róże, krzewy i byliny nie mają wydzielonych dla siebie miejsc, a porozrzucane są równomiernie po całym ogrodzie i na każdej rabacie można je zobaczyć (o ile warunki świetlne pozwalają). Jeśli ktoś chce się wzorować na tych rabatach, powinien mieć jednak świadomość, że taki efekt jest trudny do osiągnięcia i zwykle wymaga wielu prób i błędów, zanim osiągnie się wymarzony cel.
Drugi sposób na osiągnięcie całosezonowej atrakcyjności, to sadzenie roślin zimozielonych i atrakcyjnych bardziej z liści niż kwiatów. Tą metodę Ania wykorzystuje w przedogródku, który jest bardzo cienisty, bo znajduje się na północ od domu.

Podobne zdjęcie robiłam w maju i chyba tylko po wielkości kęp hakonechloa (wolę nie odmieniać tej nazwy;)) i host można się zorientować, które jest które. Niedaleko znajduje się rabata z przewagą klonów palmowych, które też zdobią przez cały rok.

Chociaż trzeba przyznać, że w okresie jesiennym, kiedy się przebarwiają, wyglądają szczególnie atrakcyjnie:

A przechodząc do dalszej części ogrodu…


Widzicie te śmieszne „dwupiętrowe” drzewka przed tarasem? To są szczepione miłorzęby karłowe – odmiana mariken. Popatrzcie jak wyglądały miesiąc później, w październiku:

Ten czerwony krzew pod brzozami to dereń kousa odmiana chińska – wyjątkowo atrakcyjna roślina.



Na tym zdjęciu kwiaty miskanta memory pechowo zlały się z zachmurzonym niebem ale nie dajcie się zmylić: to prawdziwa gwiazda ogrodu! Tutaj macie lepsze zdjęcie:

A tutaj zdjęcie z października:

Idziemy dalej:



I rabaty pod domem:







Wspominałam wcześniej, że oprócz ogrodu właściwego, Ania zagospodarowała jeszcze tzw.: zapłocie, ale jakoś do tej pory nie oddałam mu sprawiedliwości zdjęciami. Tym razem postarałam się to nadrobić:






Uff. Ogród robi wrażenie, prawda? Nic dziwnego, że w Warszawskich kręgach ogrodniczych zaczyna zdobywać niejaką sławę. Tamaryszek też napisała o nim posta. Jak zwykle znakomitego – polecam Wam bardzo. Jak to dobrze, że Ania jest osobą towarzyską i bardzo gościnną – liczymy na kolejne wizyty w przyszłym sezonie:).
Ogród Ani cudowny cały rok. Szczególnie podoba mi się układ rabat od strony stawu. Kładka z kamieni, po której przechodzi się z jednej części do drugiej – bardzo fajny pomysł. Nie wspomnę o ogrodzeniu od strony stawu i kontynuacja ogrodu za nim. Zawsze będę już żałować, że u siebie nie mogę takiego pomysłu wykorzystać. Zazdroszczę go Ani, ale też szczerze gratuluję.
Ogród Ani jest świetny – mnóstwo w nim świetnych pomysłów. Ja też myślę o różnych rzeczach, które bym chciała w swoim ogrodzie a nie mogę. Dużo ich jest:D