Pokazywałam Wam już trzy projekty koncepcyjne ogrodu, które zaproponowałam znajomej. Dzisiaj pokażę pomysły na inny ogród a przy okazji – pogadamy trochę bardziej szczegółowo o roślinach.
Dorota i Mariusz mają działkę w tej samej miejscowości co Ewa i Mariusz. No i jako sąsiedzi rozmawiają ze sobą, pytają, co u siebie wzajemnie słychać, a co robisz w ogrodzie, a skąd masz taki fajny rysunek?….:) Od słowa do słowa okazało się, że mam możliwość wymyśleć i narysować kolejny projekt ogrodu. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że działka jest bardzo podobna do sąsiedniej: te same wymiary, rozmieszczenie budynku (tylko ten jest w stylu klasycznym, a nie nowoczesnym), z jednej strony ugór, z drugiej sąsiedzi, a z trzeciej stodoła do zasłonięcia. Główna różnica polegała zaś na ilości zabawek dla dzieci, których w domu jest dwójka:D



Marzeniem Doroty jest ogród tradycyjny, bujny i kipiący od kwiatów. A problemem – brak czasu na pielęgnację rabat w stylu angielskim (kiedyś napiszę posta o tym, z czego wynika, że jedne rabaty bylinowe są bezobsługowe, a inne – najbardziej pracochłonne ze wszystkich powierzchni w ogrodzie). Jak to pogodzić?
Pomysły miałam dwa:
1. ograniczyć ilość tych rabat, za to zrobić je na tyle głębokie, żeby pomieściły nie tylko byliny ale i krzewy (mimo konieczności cięcia, ogólnie rzecz biorąc, przysparzają mniej pracy niż byliny);
2. część ogromnego trawnika – pod drzewami owocowymi, które rosną przy tylnej granicy działki – zostawić w formie niekoszonej łąki; całego trawnika nie da się zamienić na łąkę ze względu na dzieci, ale w tym miejscu łąka będzie bardzo odpowiednia (no i nie trzeba będzie co tydzień wywijać kosiarką dookoła pni).
Oprócz tego potrzebna była jakaś altana (bo przy domach typu dworkowego nie robiło się tarasów), garaż wolnostojący (bo pomieszczenie przeznaczone na garaż zamieniono na gabinet do przyjmowania pacjentów), warzywnik – żadnych ekstrawagancji.
Zaproponowałam dwie możliwości:
Wersja pierwsza

Jak widać – projekt zrobiony na bazie kół. Żeby nie rozciągać niepotrzebnie postu, zrobiłam podstawowy opis do rysunku. Zapomniałam tylko wyjaśnić, że to kółko to środku trawnika, to drzewo soliterowe, podobne do tych, które pokazałam tutaj. Na takim dużym trawniku będzie się fantastycznie prezentowało i przełamie efekt „patelni”, którego się nieco obawiam. Miejsce na zabawki dla dzieci niewidoczne ze strefy wypoczynkowej rodziców, ale za to dobrze widoczne z okien jadalni. Nieduży warzywnik „schowany” w rabacie blisko domu, żeby nie trzeba było daleko biegać po szczypiorek do jajecznicy:D

Osoby o bystrym wzroku dostrzegą zapewne na trawniku przed domem ślady rozważań na temat utwardzenia terenu przed gabinetem:D
Wersja druga

Tym razem projekt z liniami prostymi (dla odmiany). Warzywnik wylądował tym razem przy jadalni, a kącik dla dzieci powędrował na koniec działki, do tego mniejszego kwadratu przy łące (cóż mogę powiedzieć: jestem wyrodną matką i zawsze proponuję robienie kącika dla dzieci gdzieś na uboczu:D). Niezbyt wysoki żywopłot z rabatą na jego tle (i ławeczką, a jakże) oddziela sad od części wypoczynkowej, na wypadek gdyby okazało się, że łąka jednak zbyt nieporządnie wygląda i lepiej ją trochę zasłonić.
Zdecydowanie i bezapelacyjnie wygrała jednak wersja pierwsza, bo właściciele wolą linie faliste, a widok na łąkę bardzo im odpowiada:D.
Niestety, od pomysłu do realizacji wiedzie czasem długa i wyboista droga. Zanim zacznie się ogród, trzeba najpierw zrobić bramę i ogrodzenie, posadzić żywopłot, utwardzić podjazd. Zanim to wszystko udało się zrobić, okazało się, że z warzywnika trzeba zrezygnować, bo nikt nie ma czasu hodować organicznych marchewek. Za to basen (który pierwotnie miał być tylko na jeden sezon, w związku z czym miałam nie planować dla niego miejsca) okazał się takim sukcesem, że zostaje na stałe i trzeba mu zrobić placyk. Zatem, żeby nie zwiększać kosztu kostki, chodniki poprowadzono w wersji minimum. Podobno w czasie kwarantanny pojawił się także jakiś domek dla dzieci…. Jednym słowem – życie weryfikuje plany i niewykluczone, że będę rysować jeszcze jeden rysunek:D.
Tymczasem jednak możemy omówić rozmieszczenie roślin. Co prawda, to jest tylko koncepcja, więc z definicji nie zamieszcza się tutaj szczegółowo rozrysowanych roślin ale sprawdzimy tylko, ile zapamiętałam z lekcji:D.
Zgodnie z metodą przekazaną przez Johna Brookesa, podzieliłam rośliny na kilka kategorii. A zgodnie z zasadą ograniczania gatunków – starałam się wybrać ich jak najmniej i powtarzać je w różnych punktach ogrodu. Także jeden rodzaj kółka oznacza jeden rodzaj rośliny. Ogólnie rzecz biorąc, ciemnozielone kółka oznaczają rośliny zimozielone, jasnozielone kółka – krzewy liściaste, jasnoróżowe kółka – hortensje/róże, ciemnoróżowe kółka – małe krzewy kwitnące, żółte placki i kółka – małe i duże trawy, fioletowe placki – byliny. Ponieważ jest tego wszystkiego dość dużo, to pozaznaczałam je różnymi kolorami i połączyłam liniami. Gdzieś, kiedyś wyczytałam, że przy swobodnych nasadzeniach dobrze jest powtarzać rośliny po przekątnej i tego staram się trzymać. Mam nadzieję, że rysunki będą czytelne. Chciałam zrobić jakieś wizualizacje ale niestety – w tym przypadku przekracza to moje możliwości.
Szkielet

Widzicie cokolwiek na tym obrazku? Mam nadzieję że tak, bo lepiej nie będzie:D.
W tej kategorii mamy trzy rodzaje roślin (nie licząc żywopłotu, który ma być tujowy,oraz zimozielonych bylin) w zależności od wysokości:
– wysokie (kolor zielony): w prawym dolnym rogu rośnie już świerk, prawdopodobnie srebrny; takie same można posadzić w innych rogach ogrodu jako „zakotwiczenie” całej kompozycji. Ale jeśli właściciele nie chcą więcej tak wysokich iglaków, to jodła koreańska rośnie dużo niższa.
– średnie (kolor czerwony): czyli krzewy, które mają dodać „masy”. Najbardziej odporny na wszystkie warunki jest oczywiście cis (trzeba by go lekko przycinać, żeby nie wyrósł na 4 metry) ale można zamiast niego wybrać ostrokrzew Meserwy lub laurowiśnię Otto Luyken (przy obecnych łagodnych zimach nie powinny mieć problemu z przetrwaniem).
– niskie (kolor żółty): dla nadania ogrodowi pewnego „sznytu” zwykle stosuje się kule bukszpanowe lub cisowe. Ale w tym przypadku wybrałabym jakieś krzewy niewymagające cięcia trzy razy w roku, mające naturalnie kulisty kształt np.: sosny mops/ophir lub świerk nidiformis do słońca, a choina jeddeloh do cienia.
Na prawo od domu, w wąskim, cienistym przejściu nie robiłabym trawnika, tylko nasadzenia z bylin/turzyc typu: runianka, turzyce Ice Dance, bodziszek korzeniasty, barwinek variegata, hosty, paprocie – wiele z nich zachowuje zielone liście nawet zimą.
Akcenty

Jak na taką dużą działkę, i na swoje możliwości, to dałam wyjątkowo mało drzew. Głównie przez warzywnik, którego nie można zacienić, zatem, skoro warzywnik ma zniknąć, to można dodać ze dwa, trzy drzewka przy lewej (południowej) granicy.
Soliter: ja tu widzę dąb czerwony lub lipę drobnolistną;
Duże drzewa (czerwony kolor) – najbardziej pasowałby mi klon czerwony Red Sunset, ewentualnie Brandywine – piękne drzewo, nie za wysokie, spektakularnie przebarwia się jesienią; jeśli nie uda się go znaleźć, to ewentualnie tulipanowiec lub ambrowiec, z tym, że to są dużo większe drzewa;
Średnie drzewa (zielony kolor) – jabłoń Ola pięknie by wyglądała i jest nietrudna do zdobycia; lilak japoński jest świetny ale nie wiadomo czemu – trudny do zdobycia u nas; ewentualnie można by było dać bordowy akcent i posadzić jabłoń Royalty lub śliwę wiśniową Nigra.
Jeszcze jeden akcent dałabym w formie krzewu, ale z przyzwyczajenia wrzuciłam go do pozostałych krzewów.
Ozdoby

Trochę niekonsekwentnie czasem piszę ogólnie, a czasem wskazuję konkretnie na róże czy hortensje ale tak wyszło.
Jako akcent widziałabym derenia kousa lub chińskiego (ostatnio na instagramie pokazywałam zdjęcia z ogrodu Asi, gdzie oba te gatunki były akurat w trakcie kwitnienia) lub kalinę japońska Kilimanjaro, która oprócz kwiatów ma bardzo ładny, poziomy układ gałęzi.
„Krzew atrakcyjny zimą” to mógłby być zarówno dereń Sibirica (przez całą zimę ma intensywnie czerwone gałęzie) jak i któryś z oczarów albo kalina bodnanteńska (kwitną pod koniec zimy).
Przy jaśminowcu powinnam dodać, że należy wybrać odmianę mniejszą niż gatunek i o atrakcyjnych liściach,taką jak Aureus lub Variegatus.

Drobniejszych nasadzeń już nie opisuję na rysunku (bo przy tej skali nie ma to większego sensu) tylko napiszę krótko, jakie gatunki bym tutaj widziała:

Wiosna:
byliny: szałwia omszona, bodziszki, kocimiętki;
trawy: sesleria jesienna;
jako wypełniacze: czosnki, naparstnice;

Lato:
byliny: żelaźniak bulwiasty, jeżówki; perowskia;
trawy: śmiałek darniowy Goldtau;

Jesień:
byliny: rudbekie, dzielżany, rdest himalajski;
trawy: najpiękniejsze byłyby miskanty typu Memory lub Silberfeder (mają piękne pióropusze jesienią) ale potrzebują lepszej ziemi i więcej wody, zatem rozsądniejszym wyborem byłby zapewne trzcinnik ostrokwiatowy Karl Foerster;
Niewiele tych kwiatków, ale latem będą przecież kwitły jeszcze róże, hortensje i tawuły japońskie.
I co sądzicie? Da radę taki zestaw?
Super blog, dzięki ? nawet nie wiedziałam że hakonechloa nadaje się do cienia, muszę spróbować. Po Twoich właśnie wpisach zaczynam rozumieć dlaczego mój raczej zadrzewiony kawałek ziemi mimo raczej oszczędnych środków wyrazu ? w postaci kwiatów i bylin jednak wydaje mi się ciągle zbyt pstrokaty. To chyba ta kwestia światłocienia – przez to sporo się dzieje. Chyba muszę bardziej ujednolicić. Dzięki za trafne praktyczne uwagi ?
Cześć, cieszę się, jeśli pomogłam:). Ujednolicenie to prawie zawsze dobry pomysł:D
Rewelacyjny ten post! Bardzo mega pomocny! Za mało się znam, żeby odpowiedzieć czy taki zestaw da radę, ale jednego jestem pewna – jest tu wiele cennych dla mnie informacji, przekazanych w bardzo przystępny i zrozumiały sposób. Dziękuję!
Bardzo się cieszę Aniu:D. Powodzenia!