Żywopłoty nieformalne to trend, który ostatnio bardzo wzbiera na popularności – są uważane za ciekawsze od typowych żywopłotów strzyżonych, a co ważniejsze – za bardziej ekologiczne. Poniekąd słusznie. W dzisiejszym poście pokażę Wam różne przykłady żywopłotów nieformalnych – zarówno jednolitych, jak i mieszanych, iglastych i liściastych. Opowiem Wam krótko o ich zaletach i wadach a także o roślinach, które najlepiej się nadają na takie żywopłoty. Rzecz jasna, nie byłabym sobą, gdybym nie wyraziła swojej opinii na temat każdego z nich. Ale wiecie jak to jest z opiniami – każdy ma swoją. Zatem, jeśli się ze mną nie zgadzacie – napiszcie mi to prosto w monitor!;)
Na początek, tak dla porządku przypomnę, że mamy różne rodzaje żywopłotów nieformalnych. Nieformalny oznacza jedynie, że żywopłotowi nie jest nadawany równy, geometryczny kształt. Poza tym – wolna amerykanka. Żywopłoty takie mogą składać się z tylko jednej rośliny (jednorodne) lub z wielu (mieszane). I oczywiście – te mieszane są najciekawsze.
Żywopłoty jednorodne
Tutaj w zasadzie nie ma zbyt wiele do napisania, bo te żywopłoty to w zasadzie nic więcej niż rząd nieprzycinanych krzewów, najczęściej liściastych (jakoś tak się przyjęło, że iglaki wolimy strzyżone, a liściaki – nie). Pęcherznice, tawuły, forsycje, derenie białe, berberysy, ogniki, laurowiśnie – to chyba najczęściej wykorzystywane rośliny. W zasadzie wszystkie można prowadzić również w formie ciętej. W trudnych miejscach można wykorzystywać również leszczyny, rokitniki, lilaki pospolite – z tym, że te gatunki są trudniejsze do utrzymania w ryzach (dają odrosty), dlatego rzadziej się je spotyka. Poniżej możecie zobaczyć dwa przykłady żywopłotu z pęcherznicy żółtolistnej: po lewej – puszczonej luźno, a po prawej – przystrzyżonej.
żywopłoty mieszane
Znalazłam kilka różnych przykładów takich żywopłotów. Na początek pokażę żywopłoty mieszane z iglaków:
Na ostatnim przykładzie – przyznaję – widać kilka krzewów liściastych. Tym niemniej, iglaki mają zdecydowaną przewagę. Rośliny nie rosną tutaj w jednym rzędzie, mają zróżnicowany pokrój i kolorystykę. Tak między nami, to tego rodzaju żywopłoty trącą trochę myszką. Coś jak kolekcje kryształów na meblościance. Takie kompozycje iglakowe szczyt swojej popularności miały 20, 30 lat temu. Teraz podziwia się zupełnie inne rośliny i w zupełnie innych układach. Ja jednak uważam, że nie należy odrzucać jakiejś stylistyki tylko dlatego, że jest niemodna, dlatego zauważę, że mają one swoje zalety.
Po pierwsze – gruba warstwa iglaków znakomicie izoluje nie tylko wizualnie, ale i akustycznie.
Po drugie – z ekologicznego punktu widzenia iglaki nie dostarczają może pokarmu dla owadów (bardzo głośny aktualnie temat) ale za to stanowią znakomite schronienie dla niewielkich ptaków. O tym problemie rzadziej się wspomina, a w tej niszy ekologicznej też widać coraz większą dziurę.
Żywopłoty "rodzime"
Tutaj dochodzimy wreszcie do najciekawszego tematu (to moja nudna, uporządkowana natura daje o sobie znać: zanim przejdę do ciekawych informacji, muszę przedrzeć się przez całą górę nudnych banałów, a wszystko to tylko po to, żeby mieć poczucie rzetelnego opracowania tematu – jak w podręczniku!).
Ostatnio bardzo często słychać o żywopłotach mieszanych, jako potencjalnie cennym źródle pokarmu dla owadów i ptaków. Polecają je wszyscy i ze wszystkich stron. Ja jednak – słysząc te nawoływania – mam przed oczami chaotyczny, przerośnięty busz. Takie chaszcze, jakie często można spotkać na zaniedbanych podwórkach. Jeżeli tak miałyby wyglądać te „ekologiczne żywopłoty”, to nie wróżę im wielkiej popularności w naszym kraju, gdzie kostka brukowa musi być „estetycznie” oczyszczona z mchu, a iglaki pracowicie zamienione w „bonzaje”.
Zaczęłam zatem szukać inspiracji na takie mieszane, liściaste żywopłoty i powiem Wam, że było ciężko. Nic ciekawego nie mogłam znaleźć. Więc, jak zwykle w takim przypadku, udałam się po radę do Anglików – mistrzów sztuki ogrodniczej. No i oczywiście – bingo! W Anglii obecnie prowadzi się głośną kampanię społeczną, mającą na celu przywrócenie tradycyjnych „native hedgerows”, czyli żywopłotów rodzimych. Jest to obowiązkowy element tradycyjnej wsi angielskiej – tak jak pudding i domy z kamienia.
Żywopłoty rodzime to mieszanka krzewów naturalnie występujących w Europie. Nie ma jednego, obowiązującego przepisu na taki żywopłot i ich skład może się różnić w zależności od rejonu, gleby czy upodobań właściciela. Z całą pewnością na liście znajdą się: śliwa tarnina, głóg jednoszyjkowy, dzika róża, ligustr pospolity, kruszyna pospolita, leszczyna, kalina koralowa, trzmielina pospolita, dereń świdwa a z zimozielonych: cis czy ostrokrzew kolczasty. Słowo kluczowe brzmi „pospolity”- unikamy tutaj wszelkich ozdobnych odmian, wyselekcjonowanych przez hodowców.
Rys historyczny
Historycznie rzecz biorąc, „żywopłoty rodzime” to skutek unikalnej angielskiej gospodarki rolnej, opartej na hodowli bydła i owiec. Miały na celu zabezpieczenie pastwisk przed ucieczką zwierząt. Potem wymyślono drut kolczasty, który okazał się o wiele mniej pracochłonny niż takie żywopłoty. Żeby powstrzymać zwierzęta, taki żywopłot musiał być bardzo gęsty i to od samej ziemi. W tym celu co dwa, trzy lata przycinano go dla zagęszczenia (drugim powodem było zachowanie miejsca na pastwisko). Jeśli żywopłot zbyt długo nie był przycinany, to nie było innego wyjścia jak „położenie go”. Pokazuje to poniższy filmik z 1942 r. – omal nie padłam, kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy.
Jako typowy, miastowy produkt końcówki XX w., przyzwyczajona jestem, że na rośliny trzeba chuchać i dmuchać, żeby je utrzymać przy życiu. To bezceremonialne podejście było dla mnie szokiem:D.
W każdym razie, jeśli się weźmie pod uwagę, że tych żywopłotów były całe kilometry do utrzymania, trudno się dziwić, że tani i niekłopotliwy drut kolczasty szybko je wyparł. Po jakimś czasie okazało się jednak, że owe żywopłoty pełniły ważną rolę w ekosystemie: nie tylko powstrzymywały erozję (pamiętajmy, że Anglicy wycięli większość swoich lasów już w trakcie Rewolucji Przemysłowej), ale umożliwiały również wędrówki zwierzętom. Jeże, żółwie, ptaki, wiewiórki – dla nich wszystkich otwarte pole jest bardzo niebezpieczne. Dlatego teraz prowadzi się intensywne działania mające na celu przywrócenie owych żywopłotów.
W Anglii założenie takiego żywopłotu jest bardzo tanie i proste – bez problemu można kupić sadzonki roślin w formie gołego patyka. Wtyka się je w przygotowaną i odchwaszczoną ziemię i potem pilnuje jedynie regularnego przycinania. Jako gatunki rodzime – nie mają problemu z przyjęciem się i rosną bardzo szybko. U nas oferta jest znacznie uboższa pod tym względem i trzeba by zapewne szukać w sklepach internetowych.
Jak patrzę na te żywopłoty, to mają nieodparty, naturalny urok, i to zarówno w zwartej, przystrzyżonej formie, jak i puszczone „samopas”. Chciałam jednak zauważyć, że nawet w Anglii takich żywopłotów nie sadziło się w miastach czy nawet w ogrodach wiejskich tylko przy pastwiskach i polnych drogach. Większość roślin składających się na te żywopłoty ma skłonność do dawania odrostów i szybkiego rozrastania się. O ile w polu to nie przeszkadza, to przy eleganckim trawniku już tak. Dlatego ostrożna bym była z nadmiernym entuzjazmem i wciskaniem tej opcji wszystkim i wszędzie bez opamiętania.
Niezależnie od powyższego, w wiejskiej okolicy tego rodzaju żywopłoty wyglądałyby cudownie i bardzo chętnie widziałabym ich więcej.
Wspaniałe są Twoje artykuły a ten szczególnie mnie zainteresował. Mieszkam na wsi i od lat od północnej strony staram się podobny założyć. Pouczający i inspirujący, dużo korzystam ze wszystkich Twoich profesjonalnych uwag. Dzięki wielkie i pisz często. Angielski filmik super, jakim ostrym sprzętem pracował, efekt pracy imponujący no i ta nieodzowna fajka:)
pozdrawiam Lila
Cześć Lila, dziękuję za miłe słowa. Fajka wymiata:D
Wybrałaś już rośliny do swojego żywopłotu?
Nieformowany żywopłot to idealne rozwiązanie dla osób, które chcą mieć czas na cieszenie się swoim ogrodem bez konieczności ciągłego biegania z jakimś narzędziem. :D
Mam u siebie i formowany, i ten nieformowany. Ten drugi w połączeniu z trawami załatwia mi niezłe zaokienne widoki jesienią- od końca sierpnia do połowy listopada to samograj. Sprawdza się też wiosną, kiedy te krzewy kwitną. Latem jest neutralnym tłem dla bylin. Jego wadą jest tylko to, że wymaga dość szerokich rabat.
Idealnym rozwiązaniem jest wplecenie w te nieformalne liściaste nasadzenia, punktowych wyższych, średnich i niskich zimozieloności. W okresie bezlistnym ich połączenie z gołymi krzewami dobrze się sprawdza.
Formowane żywopłoty są wymagające fizycznie. Niby ich pielęgnacja to zaledwie kilka-kilkanaście dni w roku, ale to takie dni, po których długo dochodzi się do siebie. Przy cięciu tych niskich łupie w plecach, a tych wysokich omdlewają ręce. Choć i tak jest już mi łatwiej, bo zaopatrzyłam się w dosyć lekkie nożyce akumulatorowe do żywopłotów. Mam kilkadziesiąt metrów bukowo-grabowego o wys. ok. 1,6o m. :D
Podsumowanie:
w małych ogrodach sprawdzą się lepiej te formowane, w tych powyżej 10 arów lepiej zadbać o swoje zdrowie i obstawić głównie nasadzenia nieformowane.
Oooo, liczyłam Haniu, na Twoją kompetentą opinię:D
Napisz jeszcze – jeśli mogę prosić – jakie krzewy rosną w Twoim żywopłocie.
Ty go przycinasz w ogóle? Ten nieformowany?
Czego ja tam nie mam. :D
derenie białe w odmianach, pęcherznice w odmianach,mahonie, forsycje, berberysy w odmianach, irgi w odmianach, tawuły szare i nippońskie, krzewuszki (zielonolistnych się wyzbyłam- poza okresem kwitnienia nie miały niczego atrakcyjnego), bzy czarne (Aurea i Black Lace), lilaki węgierskie, kaliny w odmianach, Palibiny, jaśminowiec; w tym żywopłocie wykorzystuję też parkowe róże i wysoko cięte hortensje
Między krzewami rosną śliwy wiśniowe, rajska jabłonka, jarząb pospolity, miłorząb, klon strzępiastokory, z iglaków parę serbów, choiny kanadyjskie, brzozy, w narożniku daglezje, są kolumnowe cisy, kilka tujowych „wykrzykników”- przeraziłam się. :D Sporo tego.
Uwielbiam ten rodzaj nasadzeń za sezonową zmienność. Nie ma kiepskich momentów w ogrodzie (nuda, nic się nie dzieje, łyso). Neutralny wizerunkowo ten typ nasadzeń jest latem; wiosną, jesienią i zimą zawsze coś przyciąga wzrok. Zważywszy na to, że ogród powstał w szczerym polu, to udało się przyciągnąć sporo ptaków. Są też jeże.
Cięcie głównie sanitarne, pod koniec zimy. Wycinam pokładające się lub stare gałęzie. Niektóre kwitnące krzewy wymagają przycięcia po kwitnieniu. Skłoniło to mnie do zakupu zrębarki.
Tak podsumowując temat, to wydaje mi się, że jest to najprostszy i najszybszy sposób założenia ogrodu. :D Proza i pospolitość czasem potrafią zaskoczyć. Mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się efektu, który osiągnęłam.
Faktycznie dużo:D
Ja z kolei bałabym się sadzić takie wymieszane krzewy, i żeby jeszcze niecięte były – mnie z pewnością wyszedłby busz:D