Ścieżki w ogrodzie – jak nie popaść w skrajności

ścieżki w ogrodzie

Dawno nic nie pisałam o architekturze ogrodowej, a to jest istotna sprawa dla wyglądu ogrodu. Układając różne nawierzchnie w ogrodzie dość łatwo popełnić błąd, za to trudno go potem naprawić. Dlatego dzisiejszy post jest dla tych, którzy dopiero planują układanie podjazdów i ścieżek. Ci, którzy już mają je zrobione, niech lepiej wypiją kawę i pójdą oglądać kwiatki. Może się zdarzyć, że odnajdziecie podobieństwa swojego ogrodu do przykładów, które podaję jako przestrogi i będzie Wam przykro. I tak tego nie poprawicie (bo: wiadomo) i tylko irytacja zostanie. Całkiem jak mi, po tym jak kuzynka zauważyła, że w łazience mam płytki w dwóch odcieniach. I po co mi była ta wiedza, pytam się grzecznie? Płytek i tak nie zmieniłam a tylko wkurw pozostał. Chcę Wam zaoszczędzić tego samego, dlatego lojalnie uprzedzam.

Jak wiecie, lubię korzystać z dobrodziejstw internetu i oglądać zdjęcia różnych ogrodów. I lubię rozmawiać o ogrodach. A jak człowiek usłyszy to samo raz, drugi i trzeci, to zaczyna wyciągać pewne wnioski. Zatem, moi drodzy, bazując właśnie na tych rozmowach, chciałabym Wam delikatnie i subtelnie zasugerować pewną rzecz: 

Nie pozwólcie, aby o kształcie i wyglądzie nawierzchni utwardzonych w Waszych ogrodach decydowali budowlańcy!

Na początek od razu zaznaczam: nie mam nic do budowlańców. To ciężko pracujący ludzie. Fachowcy, którzy z pewnością dobrze się znają na swojej robocie. Wiedzą jak ubić podłoże, żeby nie osiadało pod ciężarem samochodu i jakie zastosować obrzeże, żeby ścieżka się nie rozpadła. Natomiast zdecydowanie do zakresu ich kompetencji nie należy wymyślanie, jak ułożyć ścieżkę, żeby ładnie wyglądała, stanowiła dopełnienie ogrodu i podkreślała urodę roślin a nie z nimi konkurowała. To po prostu nie jest ich działka. Ja rozumiem, że inwestor, który właśnie skończył wyczerpującą budowę swojego domu, ma serdecznie dość podejmowania jakichkolwiek decyzji.  Sama też niejednokrotnie miałam ochotę powiedzieć „Panie, zrób Pan tak, żeby było dobrze i daj mi święty spokój”. Wiem jednak, że to by się nie skończyło dobrze. Nie znaczy to oczywiście, że jak sama coś wymyślę, to jest świetnie. O nienienie. Ale przynajmniej pretensje mogę mieć tylko do siebie:D.

Problemy z nawierzchniami wymyślanymi przez wykonawców zwykle można zakwalifikować do jednej z dwóch sytuacji:

Za bardzo przekombinowane

Po wybudowaniu domu mamy potrzebę utwardzenia podjazdu i zrobienia tarasu. W tym celu udajemy się zwykle do któregoś z wiodących producentów kostki betonowej. Taki producent ma w ofercie kilka linii różnych produktów i sprzedawcę na prowizji, któremu zależy, aby sprzedać nam jak najwięcej z nich. W dużej firmie można również zakupić (lub otrzymać w pakiecie) wykonanie projektu nawierzchni. Jest to bardzo kusząca opcja, bo przecież ludzie z doświadczeniem wiedzą, które kostki do siebie dobrać, żeby pasowały i znają różne ciekawe pomysły na urozmaicenie tej dużej, nudnej nawierzchni. No i właśnie na tym polega problem, że znają:D. Bo sprzedawcy kostki chcą koniecznie, żeby było widać, że ten podjazd układała „porządna firma, która zna się na swojej robocie”. Żeby sąsiedzi się pytali „A kto Wam ułożył taki fajny podjazd?”. Żeby klient miał poczucie dobrze wydanych pieniędzy, bo przecież „położyć równo jeden rodzaj kostki to każdy głupi potrafi”. W efekcie sprzedawcy kostek mają skłonność do przesadzania z ilością ozdobnych linii, zawijasków, podkreśleń, różnicowania kolorów. Pokażę Wam kilka porównywalnych realizacji, żebyście sami mogli ocenić:

Układanie wzorów

W obu realizacjach ścieżkę do domu zrobiono w formie nakładających się na siebie prostokątów, co jest bardzo interesującym pomysłem. Tylko w przykładzie po lewej jest za dużo kolorów (w tym – oczywiście – Biała Marianna, która gryzie się okropnie z szaro-brązowymi odcieniami kostki), czarna opaska jest zbyt gruba i ciemna, a same prostokąty są nieproporcjonalnie duże w stosunku do całości. W efekcie całość jest ciężka i niezgrabna. W przeciwieństwie do przykładu po prawej stronie.

Forma podąża za funkcją

W obu przykładach są łączone różne rodzaje kostki (i asfaltu, ale to detal). W przykładzie po prawej, rodzajów płytek jest nawet więcej. Oba projekty oparte są na kołach. Różnica pomiędzy nimi polega na tym, że po prawej stronie „forma wynika z funkcji” (czyli kolorami nawierzchni podkreślono różne strefy podjazdu). Natomiast koła w w projekcie po lewej to tylko i wyłącznie radosna twórczość projektanta, bez jakiegokolwiek uzasadnienia funkcjonalnego.

Przerywniki

Nie wiem, może się czepiam. Ten projekt po lewej nie jest przecież jakiś okropny. Ale po co te prostokąty po środku? Jasna linia wzdłuż krawędzi podjazdu w zupełności by wystarczyła jako ozdoba. A jeśli ktoś uważa, że taka ilość kostki wymaga jakiegoś przerywnika, to te pasy po prawej stronie dużo bardziej mi się podobają.

Im prościej, tym lepiej

Ja naprawdę nie próbuję Wam udowodnić, że podjazd to ma być jednolita nawierzchnia, bez żadnych ozdóbek, które mogłyby stanowić obrazę dla dobrego smaku. Ale moi drodzy – prostota rządzi. Czasami trochę nas ponosi fantazja i w dążeniu do osiągnięcia ładnego domu/ogrodu/czegokolwiek nadmiernie się zapętlamy. To byśmy dodali, tamto dołożyli. Czasami warto zrobić krok w tył i zastanowić się, czy przypadkiem nie przesadziliśmy. Mówi Wam to osoba, która z domu wyniosła wzorce typu „niebieskie ściany, czerwone drewniane szafy, biała sztukateria – wszystko w jednym pokoju”. 

Jak widać, problem z nadmiernie wystylizowaną nawierzchnią występuje najczęściej na froncie domu. Z tyłu domu częściej mamy do czynienia z kompletnie odwrotnym problemem:

Za bardzo przypadkowe

Samo życie: po tym, jak właściciel wykosztował się na dom i elegancki podjazd, na zrobienie ogrodu już brakuje funduszy. A tymczasem tam również przydałoby się, żeby do altany przejść suchą nogą i żeby nie nanosić sobie do domu brudu za każdym razem, kiedy idziemy po szczypiorek do warzywnika. Zatem robimy kwerendę po znajomych i szukamy jakiegoś pana Mietka (pozdrawiam wszystkich panów Mietków – to bardzo sympatyczni ludzie!), który rozwiąże nam ten problem bez konieczności zaciągania drugiego kredytu. A pan Mietek, jak usłyszy, że chcemy ścieżkę do altany, to zrobi nam ścieżkę – wedle własnego uznania i możliwości.

Ścieżki faliste

Faliste ścieżki to dobry pomysł, pod warunkiem, że fale są w kształcie ładnych, wyraźnych łuków a nie jak wyrysowane drżącą ręką pięciolatka.

Ścieżki proste

Równie dobrze mogą wyglądać ścieżki proste – pod warunkiem, że wynika to z układu całego ogrodu.

Ścieżki powinny prowadzić wzrok, a nie tylko stopy:)

Pamiętacie posta o liniach widokowych? Właśnie o to chodzi. Linia ścieżki powinna być skoordynowana z liniami rabat. Niekoniecznie musi do nich przylegać ale prawdę powiedziawszy – taki układ bardzo ułatwia osiągnięcie dobrego efektu. Widać to na wszystkich zdjęciach ze ścieżkami ale najbardziej na powyższych. Na zdjęciu z lewej strony jest poprowadzona ścieżka z kamieni po środku i dodatkowo obrzeża rabat zrobiono z tego samego, jasnego kamienia. Jedno z drugim konkuruje o uwagę i razem tworzą chaos. Gdyby z jednego zrezygnowano (i zrobiono albo samą ścieżkę bez obrzeża albo samo obrzeże bez ścieżki), efekt byłby dużo lepszy. A najlepszy byłby, gdyby wykorzystano moje ulubione rozwiązanie, które widać po prawej stronie: ścieżka jest jednocześnie brzegiem rabaty. Jest to nie tylko bardzo praktyczne (rośliny mogą zwisać nad ścieżką bez obawy, że kosiarka je zmasakruje) ale również zapobiega nadmiernym zawijasom rabat, do których mamy skłonność.

No, i to byłoby chyba na tyle, jeśli chodzi o układ nawierzchni w ogrodzie. Powiedzcie sami: zgadzacie się z moimi opiniami czy wykazuję się nadmiernym krytykanctwem i powinnam się zamknąć? Bo czytam tego posta już piąty raz i sama nie wiem, czy go publikować czy lepiej nie:D.

8 myśli na “Ścieżki w ogrodzie – jak nie popaść w skrajności”

  1. Swiete Słowa Asiu:)) prawdę mówiąc znam te błędy i od siebie i od sąsiadów, lepiej bym tego nie usystematyzowała ? niestety zawsze sobie człowiek myśli że jakoś to będzie i z tą myślą, bez orientacji przestrzennej ani teoretycznej choć wiedzy o funkcji te ścieżki sobie układa. Szczerze to nawet z jakąś teorią nie zawsze to „widac” czy pomysl da radę. Chyba sprawdza się Twoje spostrzeżenie ze jak coś nie gra na papierze/planie to w rzeczywistości tez nie będzie to ładne. W ogóle sciezka, podjazd jako glowny element ozdobny to się nie sprawdzi ;))

    1. Pisałam już niejednokrotnie, że nie bez powodu jestem fanką projektowania na papierze. Całkowicie bezkarnie można popełnić tyle błędów ile się chce:D
      Ps. trzy sadzonki ciemierników na Ciebie czekają – tyle udało mi się uratować przed psem:D

  2. Już chciałam bronić 2 przykładów po prawej stronie, gdy zorientowałam się, że po prawej stronie są przykłady pozytywne :)

    Joanno, pisałaś niedawno, że cykl o projektowaniu zbliża się ku końcowi. Jaka szkoda. Nie wiem czy taki temat byłby dla Ciebie ciekawy, ale chętnie poczytałabym o wpływie światła/ kierunków świata na projektowanie ogrodu. Tak żeby np. ciemną zimą zaprojektować rabatę z trawami podświetlanymi przez zachodzące słońce… albo żeby kwiaty nie ustawiły się „twarzami” do ogrodu sąsiada ;) Albo gdzie posadziłabyś lipę, w zależności od tego, czy ogród jest od pn, pd, wsch czy zach strony. Nie wiem, czy dla innych to interesujący temat; ja mam zawsze problem z drogą słońca po niebie (np. żeby ustawić samochód tak, aby za kilka godzin – w czasie mojego powrotu – był w cieniu). Raczej obserwuję i zapamiętuję takie rzeczy niż przewiduję.

    1. To jest świetny pomysł na post! I nawet mogę co nieco powiedzieć na ten temat, bo właśnie borykam się z tym problemem w swoim ogrodzie – wszystkie kwiaty odwracają się do mnie tyłem! Taka to „zaleta” ogrodu wychodzącego na południe:D:D:D
      Tylko przy tej okazji trzeba będzie napisać o kolorach, więc najpierw chciałabym wprowadzić temat i napisać kilka postów o kolorze w ogrodzie. Czyli post pojawi się pewnie już po wakacjach.
      Ps. Ja też ustawiam samochód względem nasłonecznienia: zimą w słońcu a latem w cieniu:D

  3. Dzięki za ciemierniki :)) moje ugory czekają;) na razie utknęłam jak wiesz – ja nie przewidziałam ze poprawienie krzywej ścieżki będzie taką ością w gardle mego męża;) a po drugie znalezienie brukarza w sezonie. No nic.
    A propos właśnie tego planowania na papierze to niestety nie każdy ma ta wyobraźnię projektować dobrze na papierze, tak jak Ty to świetnie robisz. Trochę doświadczenia trzeba mieć. Fajnie tez ze pokazałaś palcem po co te wszystkie udziwnienia na chodnikach i tak samo dziwne ich kształty. Myślę sobie ze po prostu ludzie się nad tym nie zastanawiają jak dostaną propozycję od brukarza to tak robią – przecież każdy chce mieć „ładnie” ;))

    1. Ja nie jestem zaskoczona. Zbyt wiele historii o mężach słyszałam:D
      Na razie idzie i nie ma sensu brać się za sadzenie roślin, ale jesienią przycisnę Cię w sprawie którejś rabaty, której robienie ścieżek nie jest potrzebne:D

  4. Kolejny bardzo przydatny post! Czytam Twojego bloga od pewnego czasu i jest dla mnie wspaniałym źródłem wiedzy, podanej w ciekawej formie i z błyskotliwym poczuciem humoru;) Dziękuję!
    Ścieżki jako brzegi rabat to bardzo dobry pomysł również z tego powodu, że nie mamy wtedy granicy rabaty z trawnikiem, która zawsze jest wyzwaniem dla ogrodnika z powodu wrastania trawy i innych chwastów.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *