CHELSEA FLOWER SHOW cz. II

Chelsea Flower Show 2019 cz. II

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego posta, dzisiaj subiektywny przegląd ogrodów z tegorocznej wystawy. Niestety,  tym razem nie mam dostępu do tak świeżych zdjęć, więc musicie klikać w linki.

Generalnie, pęd ku naturze nadal trwa: coraz mniej widać geometrii i czystych linii, coraz więcej nieokiełznanej natury. Brak żywopłotów (poza ogrodzeniami rzecz jasna), pojedyncze przypadki zimozielonych topiarów. Widziałam chyba tylko jednego bukszpana i wcale nie był strzyżony (może to efekt ćmy bukszpanowej, która grasuje w całej Europie;)?). 
Za to pojawiły się w dużych ilościach krzewy liściaste, których wcześniej nie było prawie wcale: derenie, kaliny, klony palmowe. W większości ogrodów występował kamień – czy to w formie żwiru, czy też potężnych bloków porośniętych mchem. Generalnie większość ogrodów miała leśny charakter, przez co były chyba mniej kolorowe niż zwykle.

Facebook Garden zupełnie mnie nie zachwyca, jakiś taki ponury się wydaje, podobnie zresztą jak Family Monsters Garden (te brzozy to zdecydowanie nie doorenbosy).
Green Switch – wielbiciele klonów japońskich powinni być usatysfakcjonowani; myślę jednak, że gdyby konstrukcja tych pawilonów była z czarnego metalu, to efekt byłby dużo lepszy;
Kampo no Niha – bardzo podoba mi się nowoczesna pergola z jasnego drewna; roślinność została dobrana pod kątem swoich właściwości leczniczych, czego (jako kompletny laik) nie jestem w stanie ocenić .
The Kingston Maurward Garden – nooo, ten się zdecydowanie wyróżnia i pewnie zostanie na długo zapamiętany – takiej ilości bordo nie widziałam nigdy i nigdzie; oczywiście okropny jest: ponury i przytłaczający;), ale zdecydowanie oryginalny.
RHS Bridgewater Garden – to w zasadzie nie ogród, tylko skwer miejski; imponujący dereń i bukowe kopuły; znakomite kompozycje roślinne Toma Stuarta-Smitha;
The Dubai Majlis Garden – ogród inspirowany pustynnymi wydmami; podoba mi się nietypowe zestawienie żółtych kwiatów ze srebrnymi liściami.
The Montessori Garden – bardzo podoba mi się pomaranczowo-fioletowy zestaw kolorystyczny; świetna zielona ściana; zwykle nie lubię architektury w takich mocnych kolorach ale w ogrodzie dla dzieci jest całkiem na miejscu.
Morgan Stanley Garden – ooo, w końcu jakieś poduchy zimozielone! Powtarza się duża sosna (ale w przeciwieństwie do poprzednich dwóch – to jakaś pięknie powykręcana, szlachetna pinia, a nie zwykły drapak; znowu czerwone buki ale tym razem w formie żywopłotu. Generalnie – bardzo mi się podoba.
Back to Nature Garden – zaprojektowany przez księżnę Kate (we współpracy z…); taki leśny plac zabaw dla dzieci; ten domek na kurzej łapce jest czadowy.

Embed from Getty Images

Roots in Finland podobnie jak Art of Viking Garden – jestem na nie, próby odtwarzania natury w tak małych, miejskich ogródkach robią na mnie klaustrofobiczne wrażenie;
Sawills and David Harber Garden – oo, tutaj jest zachowana równowaga między naturą a architekturą – podoba mi się; ta rzeźba w całkiem leśnym otoczeniu robi zaskakujące wrażenie;

Embed from Getty Images

The Silent Pool Garden – tu dla odmiany przewaga architektury nad naturą; ta konstrukcja betonowa moim zdaniem trochę przytłaczająca;
Undiscovered Latin America – ten ogród o mały włos by nie zwyciężył; zaważyło niefortunne sformułowanie w opisie ogrodu (informacja, że ogród odtwarza lasy deszczowe w Chile, zamiast: stworzony w oparciu o…); te wodospady faktycznie są imponujące a czerwony most przykuwa uwagę, więc szkoda, że taki drobiazg przesądził o braku zwycięstwa.
Welcome to Yorkshire – zwycięzca nagrody publiczności; historia jednak się powtarza, bo w zeszłym roku Mark Gregory stworzył ogród o tym samym temacie i tytule, który również zdobył nagrodę publiczności; najwyraźniej te kamienne domki obrośnięte kwiatkami, z szemrzącą wodą budzą w ludziach silne emocje.

Ja jednak mam skłonność do ogrodów może mniej … nostalgicznych a bardziej …dizajnerskich? To słowo nie zawsze budzi pozytywne skojarzenia. Chodzi mi o to, że lubię, jak w ogrodzie (nawet naturalistycznym) znać rękę projektanta. Dlatego cieszę się, że wygrał M&G Garden projektu Andy Sturgeona. Moim zdaniem zwyciężył zasłużenie: popularny w tym roku motyw natury zasiedlającej z powrotem zindustralizowane przestrzenie ograł wyjątkowo elegancko i w sposób nieoczywisty; murki z przypalanego drewna robią niezwykle wrażenie; mimo że ogród ma leśny charakter, jest w nim dużo czerni i niezbyt dużo kolorów, to wrażenie robi jasne i radosne, a nie ponure, jak wiele innych tegorocznych ogrodów. Jestem zdecydowanie na na tak.

A Wy? Który ogród Wam się podobał? Który nie? Jakieś inspiracje dla siebie wypatrzyliście?

4 myśli na “CHELSEA FLOWER SHOW cz. II”

  1. Generalne tendencje, które wymieniłaś na wstępie mi się podobają (jak te krzewy liściaste). I w zasadzie podpisuję się pod Twoimi opiniami (nawiasem mówiąc świetne, lapidarne podsumowania).
    Tom Stuart-Smith to mój faworyt, jak zwykle. Wyróżniam Sturgeona, Back to Nature , Morgan Stanley (ale bez bordowego żywopłotu) i Dubai. Co „wezmę” dla siebie, muszę jeszcze przemyśleć.

    1. Ja mam mieszane uczucia:D. Tak jak napisałam: trend naturalistyczny i krzewy lisciaste – super. Ale takie hiper-naturalne, organiczne ogrody na bardzo małej, ograniczonej przestrzeni robią na mnie raczej przygnębiające wrażenie.

      1. Ze mną jest podobnie, tak jak napisałaś: „hiper-naturalne, organiczne ogrody” nie dla mnie. I to nie tylko na małej przestrzeni. Potrzebuję struktury, jakichś elementów porządkujących. Lubię połączenie ich z naturalistycznymi nasadzeniami.

        1. Mogę tylko przyklasnąć, bo zgadzam się w każdym punkcie. Dzisiaj dopiero przeczytałam Twoją relację z ogrodu Dali i rozmowę na temat „natura vs kultura w ogrodzie”. Ja jestem zwolennikiem greckiej zasady „złotego środka” i umiaru we wszystkim:D

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *