Jedną z największych zalet forum ogrodniczego jest możliwość poznania innych ogrodomaniaczek oraz ich ogrodów. Takie wizyty są mega inspirujące – można podejrzeć nowe rośliny, zestawienia, sposoby komponowania ogrodu. Tydzień temu miałam ogromną przyjemność zwiedzić ogród Joli. Gdyby mnie ktoś zapytał wcześniej, czy taki ogród jest w ogóle możliwy, to z pewnością bym odpowiedziała że nie. I bym się bardzo, bardzo pomyliła…
Wyobraźcie sobie typowy mazowiecki lasek sosnowy, z drzewami zbyt gęsto posadzonymi 30 lat temu, całkowicie zacieniającymi piaszczystą łachę. Zresztą, nie musicie sobie wyobrażać – zrobiłam zdjęcie jeszcze niezagospodarowanej części ogrodu:

Tak wyglądała cała działka, zanim Jola z mężem zaczęli na niej gospodarzyć. Trudno sobie wyobrazić bardziej niesprzyjające warunki dla zakładania rabat różanych i pięknego trawnika, prawda? A jednak Joli się udało:

To co widzicie, to efekt czterech lat ciężkiej pracy. W jałowym piachu niewiele roślin chce rosnąć i kwitnąć a tym bardziej róże, które lubią żyzne, gliniaste podłoże oraz mnóstwo słońca. Żeby móc się cieszyć tymi pięknymi kwiatami gospodarze wymieniali całą ziemię na zasadzie: taczka piachu wywieziona, taczka obornika i kompostu przywieziona. Nie w dołki, tylko na całej rabacie. Systematycznie, po kolei gospodarze zagospodarowują w ten sposób kolejne połacie ogrodu i na razie są mniej więcej w połowie 40-toarowej działki. Uff, jestem zmęczona na samą myśl o ogromie roboty, którą już wykonali i która jeszcze ich czeka, bo wszystko robią własnymi siłami…
Po wejściu do ogrodu wita nas taki widok:

Po prawej stronie jest dom – na zdjęciu widać fragment przytarasowej rabaty, na której w czasie naszych (bo była nas cała grupa) odwiedzin upajająco pachniały ogromne lilie. Środkiem biegnie trawnik, ujęty w geometryczne ramy, który zygzakiem prowadzi wgłąb ogrodu. W gospodarstwie nie ma małych dzieci, które potrzebowałyby miejsca do grania w piłkę, więc trawnik jest stosunkowo nieduży. Większość terenu przeznaczona jest dla roślin, które gospodyni z wielkim talentem komponuje, a które dosłownie wylewają się z rabat, nie zostawiając na nich ani centymetra gołej ziemi.

W ogromnych rabatach widocznych po lewej stronie są sprytnie zakamuflowane różne ciekawe miejsca, których z głównego trawnika zupełnie nie widać.
W pierwszej rabacie schowany jest mini-warzywnik. Trzymam się z daleka od wszystkiego, co jest związane z kuchnią, więc zapomniałam zrobić mu zdjęcie. Musicie uwierzyć mi na słowo, że w głębi rabaty, po prawej stronie zdjęcia (za bukiem płaczącym) są dwie skrzynki, w których zdaje się rosła papryka.

W drugiej rabacie schowany jest świetny placyk z prostymi, granitowymi ławkami i bardzo ciekawie ułożonymi płytami:

A w trzeciej rabacie schowany jest cały basen, którego zupełnie nie widać zza wysokich róż:

Basenu nie widać, mimo że jest duży, bo został postawiony we wgłębniku. Wgłębnik – jak wszystko w tym ogrodzie – został zrobiony siłami własnymi gospodarzy. Włącznie z wywiezieniem taczkami całej góry ziemi, która powiększyła skarpę na końcu ogrodu.

Chciałam zauważyć, że nie kucałam do zrobienia tego zdjęcia: basen sięga mi do wysokości szyi, a wgłębnik do pasa. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ile taczek piachu trzeba było wywieźć, żeby taką dziurę wykopać…
Naprzeciwko basenu, w trawniku, jest miejsce na ognisko:

Też proste, geometryczne, z wykorzystaniem niewymyślnych materiałów – bardzo fajnie pomyślane. Za ogniskiem rozciąga się część ogrodu jeszcze będąca w trakcie pracy.

Jak już wcześniej wspomniałam, ogród jest robiony po kolei i systematycznie, począwszy od wejścia. Jola nie rozgrzebuje jednej roboty, póki nie skończy poprzedniej. Widać przy tym, że ma koncepcję na całość i ogród robi według określonego planu (nawet jeśli poszczególne nasadzenia jeszcze nie są sprecyzowane). Obie postawy są równie rzadkie, co godne pochwały;).

W tej chwili Jola pracuje nad okolicami tarasu. Niedawno został zrobiony drewniany podest, służący jako zejście z tarasu na ogród, a nasadzenia są w trakcie dopieszczania. Z tego co widzę – tutaj będzie typowa rabata kwaśna: z różanecznikami, a nie z różami.

Zdaje się, że niedawno została również zrobiona oczyszczalnia ścieków, w związku z czym Jola mogła się zabrać za robienie rabaty za domem, od strony drogi:

Myślę że wystarczy o części ogrodowej, pokażę jeszcze jedno miejsce przy podjeździe. Duże miejsce. Tak na oko oceniam, że ma wymiary co najmniej 15m szerokości na 4m głębokości. Ktoś inny zrobiłby tam pewnie trawnik z jakimś wąziutkim paskiem na lawendę, ale na szczęście nie Jola. Jola zrobiła ogromną, wypaśną rabatę mieszaną:

Wszystko na niej jest: i krzewy, i trawy, i róże, ale główną rolę pełnią w niej byliny. Oj, czego tam nie było! Na samym brzegu rzeczka z przetacznika siwego:

Piękne zestawienia najróżniejszych bylin. Popatrzcie tylko, ile kompozycji z jednym rozchodnikiem można zrobić:




A są i inne:


Zanim zakończymy wizytę w ogrodzie, ponapawajmy się jeszcze pięknem róż:




Bardzo piękny ogród, prawda? Dowód na to, że jeśli ktoś jest gotowy ciężko pracować, to nawet wbrew okolicznościom, może spełniać swoje marzenia. Jeśli Jola pozwoli, to chętnie będę tam wracać…
Ale ładnie pokazałaś ogród Joli! Jestem pod wrażeniem ogromu włożonej pracy i osiągniętych efektów. To wielka zachęta dla tworzących ogrody w niesprzyjających warunkach.
Właśnie nie byłam pewna, czy to była zachęta, czy wręcz przeciwnie:D.
Starałam się bardzo podkreślić, że sadzenie tak wymagających roślin w takich warunkach oznacza mnóstwo pracy.
No, tak to jest, kiedy tworzy się ogród wbrew warunkom. Dużo pracy, a i gwarancji sukcesu nie ma. Sama coś wiem o tym. Ale jeśli ktoś chce realizować marzenie, taki przykład może dodać sił.
I z tą myślą podzieliłam się zdjęciami:D