Realizując obietnicę z poprzedniego postu, dzisiaj pokazuję zdjęcia kwiatków z pięknego ogrodu Ani. Nie pamiętam niestety nazw i odmian wszystkich roślin, które się pojawią w tym poście. Jeśli będziecie chcieli dokładniejszych informacji – pytajcie w komentarzach, a ja spróbuję wypytać o nie Anię.
Najpierw kwiaty wiosenne, ok?
W maju uwagę zwracała brązowa turzyca. Tego rodzaju turzyc jest kilka (np.: bronze form, red rooster, kupferflamme). Nie wszystkie z nich zimują (chociaż w przypadku turzyc problemem jest nie tyle mróz, co stagnująca woda) ale jeśli przezimują, to są świetnym, niekłopotliwym dodatkiem do rabaty.

Nie trzeba ich przycinać po zimie, jak większości innych turzyc, dlatego wcześnie robią wrażenie. Na powyższym zdjęciu ta turzyca świetnie wygląda z pomarańczową żurawką i bordowym penstemonem z boku.

Tutaj z kolei równie piękne zestawienie z kuklikiem odmiany nonna. Nad kuklikami możemy się chwilę pochylić, bo to nie są jeszcze zbyt popularne kwiaty, a szkoda, bo zdecydowanie warte są wprowadzenia do ogrodu. Jeszcze niedawno dostępny był tylko podstawowy gatunek w niezbyt interesujących kolorach. Ostatnio pojawiło się jednak bardzo wiele nowych odmian mających nieoczywiste, mieszane odcienie, które bardzo mi się podobają. Oprócz nietypowych kolorów wielką zaletą kuklików są liście, które mają ładny, jasnozielony kolor i świetnie się trzymają przez cały sezon (co w przypadku wiosennych bylin wcale nie jest regułą). Odporne na choroby i szkodniki, niewymagające w kwestii gleby i wody – stanowią znakomity wybór na front rabaty. Z tego, co mi wiadomo, nie mają odrostów ani się nie sieją, więc bezpiecznie można je zaprosić do każdego ogrodu.
U Ani, oprócz powyższego, wypatrzyłam jeszcze dwie odmiany:


Brązową turzycę można było jeszcze podziwiać w towarzystwie wilczomlecza, który też jest godną polecenia byliną wiosenną.

Ten sam wilczomlecz przy kamieniu wzbudza we mnie jakieś śródziemnomorskie skojarzenia:

Co jeszcze kwitło w maju? Lilak palibin w towarzystwie jasnofioletowego floksa szydlastego:

Cieniolubna dąbrówka rozłogowa mniej rzucała się w oczy ale też znakomicie pasowała do floksa:

Godny polecenia jest również bodziszek orkney cherry. Bodziszki to bardzo rozległa rodzina, w której mieszczą się zarówno czarne owce (odmiany krótko kwitnące, z liśćmi zamierającymi po kwitnieniu) jak i prawdziwe gwiazdy. Ten bodziszek zdecydowanie należy do tych drugich: kwitnie bardzo długo (dostałam sadzonkę od Ani i w lipcu nadal kwitł), nie gubi liści, ma niewielkie rozmiary. Jedyną trudnością, jaką może sprawić, jest dopasowanie go do innych roślin. Na słońcu jego liście nabierają brązowego wybarwienia, a jednocześnie kwiaty ma w kolorze zimnego różu, dlatego dobranie mu odpowiedniego towarzystwa może sprawiać kłopoty. Ania wybrnęła z tej sytuacji dodając mu żurawkę o brązowych liściach.

I ostatnie zdjęcie wiosenne:

Na pewno rdest, ale jaki – nie mam pojęcia. W każdym razie on też należy do roślin długokwitnących. U Ani w mokrej glinie jest szczęśliwy niczym świnia (nomen-omen) w błocie, ale i w moim piasku jak dotąd nie zginął (bo oczywiście wzięłam sadzonkę na przetestowanie).

A skoro udało mi się tak gładko przejść do lata, to kontynuujmy…
Jak lato, to wiadomo: jeżówki muszą być. Nawet róże nie są obecnie tak popularne jak one. Niektórym nawet się znudziły. Mnie nadal zachwycają, tym bardziej, że występują w mnóstwie odmian, kolorów i wysokości. Mogą być różowe i wysokie..

Albo różowe i niskie..

Białe…

Pomarańczowe…


Tak przy okazji: te miniaturowe kłosowce z serii kudos (Ania ma odmianę kudos mandarin, ja – kudos coral) też są świetne i bardzo długo kwitną. Niestety – nie zimują. Trzeba zbierać nasiona i wysiewać wiosną.

Przy tych zdjęciach powinno umieszczać się ostrzeżenia jak przy filmikach youtuberów: „Dzieci (początkujący ogrodnicy): nie powtarzajcie tego w domu (ogrodzie)!”

To samo miejsce, tylko sfotografowane w drugą stronę:

Te dwa zdjęcia pokazują nasadzenia dookoła wielkiej kuli bukszpanowej (na której nie ma ani śladu żerowania ćmy bukszpanowej – co stwierdzam z dziką zazdrością;)). Prawie każda roślina ma tutaj inne wymagania: jarzmianki i hortensje lubią wilgotny półcień, róże – żyzną glebę i pełne słońce, perowskia i lawenda – mnóstwo słońca i ubogą ziemię. Do tego hortensja lubi kwaśne ph, a pozostałe rośliny – raczej zasadowe. W życiu nie pomyślałabym o połączeniu tych wszystkich roślin w jednym miejscu, a tutaj proszę: nie dość, że rosną, to jeszcze wyglądają na bardzo zadowolone. No ale Ania to doświadczona ogrodniczka, z dużym stażem – może sobie pozwolić na takie szaleństwa, które w innym przypadku skończyłyby się wielką katastrofą. Znowu zazdrość mnie zżera…
Na koniec kilka perełek w doniczkach:



Czyż to nie są prawdziwe klejnoty? Szkoda, że ja nie mam większej cierpliwości do donic….
Więc jak? Spełniłam obietnicę? Pokazałam wystarczająco dużo zdjęć, czy też mam się wpychać do Ani na sesję jesienną z trawami?
Które zestawienia najbardziej się Wam podobały? Przyznam, że ja nie potrafiłabym wybrać pomiędzy ognistymi oranżami i brązami a pastelowymi różami i fioletami. Jak dobrze, że nie muszę…;)
Ależ oczywiście, że się wpychać! Na jesień, znaczy się :). Właśnie znalazłam bloga, okopuję się i nic mnie stąd nie ruszy ;)))
Cześć! Bardzo się cieszę i liczę na częste komentarza – Twoje wpisy zawsze emanują taką radością życia, że dodają mi energii na cały dzień:D
Pokazałaś więcej zdjęć, ale to wcale nie oznacza, że nie czekam na jesienną sesję!!!
Oglądając Twoje foty nabrałam ochoty na rabatę w pomarańczach. Tak, tak, dobrze czytasz :-). Brązowe trawy, pomarańczowe i maślane kukliki, karmelowe żurawki…
Jestem coraz większą fanką brązowych rabat – zwłaszcza na jesieni:D. Na rabaty Danusiowe z soboty po prostu nie mogę się napatrzeć:D
Mnie urzekła srebrzysta kompozycja z sukulentami w miednicy. Ale inspiracji tu mnóstwo.
To prawda i dlatego tak się cieszę, że Ania pozwoliła mi opublikować te zdjęcia:D.
A w kolejce czekają zdjęcia z ogrodu Danusi – ten ogród to już całkiem wymiata:D
Trzeba się wprosić do Ani na jesieni a potem zrobić porównanie rabat przez 3 pory roku :) to by było ciekawe doświadczenie.
Widzę, że jest więcej chętnych. Ania się nie oprze takiemu zmasowanemu atakowi:D
Nie wiem czy piękniejszy ogród Ani czy Twoje zdjęcia.
Ależ oczywiście że ogród: na zdjęciach nie widać jak trawy powiewają na wietrze, i nie czuć zapachu róż, i na hamaku nie można poleżeć…:D
No pewnie że ogród: na zdjęciach nie widać, jak trawy falują na wietrze, nie czuć zapachu róż, i nie można się pobujać na hamaku:D
Chyba musimy zrobić nalot jesienny… Tylko nie we iem, co Ania na to… ;)
To samo co bohater pewnej opowieści, na widok nieproszonych gości: „Cóż zrobić? Bardzo mi przyjemnie”:D:D:D
Asia, kiedy sesja jesienna z trawami?
Podsumowania robisz doskonale:)
Planuje najechać Anię w październiku. Zobaczymy czy się uda:D