Trawnik a ciasteczka

Intrygujący tytuł? Już wyjaśniam o co chodzi. Szukałam inspiracji do jakiegoś merytorycznego postu, który bym mogła wrzucić pomiędzy zdjęciami z ogrodu Ani a zdjęciami z ogrodu Danusi (które teraz wrzucam na insta i fb) i natknęłam się na ciekawy post o przestrzeni negatywnej i pozytywnej, tylko napisany z innej perspektywy, niż to co napisałam w poście o rabatach. Pomyślałam, że warto podejść do tematu porządniej.

Na swoim blogu Jim bardzo trafnie opisuje jeden z podstawowych błędów popełnianych przy zakładaniu ogrodu. Mając do zagospodarowania pustą działkę, zazwyczaj zaczynamy od posadzenia żywopłotu i posiania trawnika, żeby zapewnić sobie minimum prywatności i porządku. Potem dopiero zastanawiamy się, co by tu zrobić z tą pustą przestrzenią. Zakładamy kolejne rabaty, uszczuplając po prostu trawnik i niespecjalnie zwracając uwagę na to, jak on wygląda po takim zabiegu. Zachowujemy się dokładnie jak przy pieczeniu pierniczków i podobny efekt otrzymujemy:

 

Embed from Getty Images

te resztki ciasta chyba niezbyt atrakcyjnie wyglądają, co?

Z tą różnicą, że „ciasta” pozostałego po tej wycinance nie schrupiemy, tylko zostaniemy z nim na stałe. I żeby uniknąć efektu jak wyżej, zarówno Jim, jak i wszyscy inni autorzy książek i poradników o projektowaniu (a zapewniam, że trochę ich przeczytałam – jak się nie ma własnego talentu, to trzeba się słuchać mądrzejszych od siebie;)) radzą po prostu odwrócić cały proces i zacząć od wycinania trawnika – na rabaty przeznaczając to, co pozostanie. Rzecz jasna, przy takich wycinankach też obowiązują pewne zasady i reguły, ale o nich będzie innym razem (i zapewne nie raz).

Dzisiaj pokażę dwa przykłady, jakie efekty może przynieść taka zmiana podejścia. Przykłady będą z życia wzięte, ale niestety – nie mam możliwości pokazania zdjęć, wiec posłużę się tylko swoimi rysunkami.

Oba ogrody były już w zasadzie zagospodarowane i bardzo przyjemne. 90% ludzi uznałoby, że absolutnie nic im nie brakuje. Właścicielka pierwszego z nich – nazwijmy ją Dorota – miała tylko jeden problem: na końcu działki rosła grupa drzew (dębów, o ile mnie pamięć nie myli), pod którymi nic jej nie chciało rosnąć i pytała się, co pod nimi posadzić. Właściwą odpowiedzią okazało się: nic:D. Ostatecznie pod dębami jej zdolny i pracowity mąż zrobił podest z desek. Taki mały placyk, który nie tylko wyeliminował problem roślin, ale ponadto służy jako miejsce do rozstawienia leżaczka i całoroczna ozdoba. Trzy zalety w jednym. Natomiast przy okazji okazało się, że w ogrodzie można wprowadzić jeszcze kilka innych zmian  i ostatecznie Dorota zmieniła nieco linie rabat a potem także nasadzenia. Porównanie stanu przed i po wygląda następująco:

Brązowy prostokąt w lewym górnym rogu to planowana altana – warto do niej zrobić ścieżkę. Podjazd też dopiero w planach, dlatego można było zaproponować zmiany. Rabaty zachowały swój falisty charakter, natomiast został im nadany, bardziej wyraźny, „czysty” kształt, który znakomicie poprawił ogólny odbiór całości. Zostały też nieco poszerzone, przez co łatwiej je było obsadzić.

Drugi ogródek też był ładny, rabaty niedawno obsadzone, ale jego właścicielka – Magda – cierpi na przypadłość zwaną „ogrodowe ADHD” i po prostu uwielbia pracować w ogrodzie. I w pewnym momencie doszła do wniosku, że jej ogródkowi „czegoś” brakuje.  Szczegółowa analiza planu (dokonana przez naprędce powołane konsylium) wykazała, że te ładnie obsadzone rabaty po prostu nie tworzą spójnej całości. Zaproponowano nowy układ, metodą wspomnianą wyżej: nadajemy kształt trawnikowi, a nie wytyczamy rabaty. Efekt był następujący:

To nie jest oczywiście cała działka, tylko sama część ogrodowa. Dom znajduje się „pod rysunkiem”, w lewym dolnym rogu rysunku jest taras, warzywnik i placyk z ogniskiem. Trawnik dookoła tej środkowej rabaty zostawiono ze względu na psa, który lubi tam biegać. Ten problem został rozwiązany poprzez zrobienie ścieżki z płyt chodnikowych w rabacie – tanio, wygodnie i ładnie.

Mam nadzieję, że udało mi się pokazać, że bez wielkich rewolucji można wprowadzić naprawdę fajne zmiany i zmienić ogród z „ładnego” w „śliczny”. Oczywiście przydałyby się zdjęcia porównawcze, ale nie chcę stawiać dziewczyn w niezręcznej sytuacji ( wszyscy znamy to uczucie, kiedy nie chcemy się na coś zgodzić, ale krępujemy się odmówić) wiec nawet nie proście:D.

4 myśli na “Trawnik a ciasteczka”

  1. Muszę przeczytać polecany przez Ciebie artykuł. W tej chwili nie bardzo dostrzegam różnicę w metodach pracy. Tzn. myśląc o podziale przestrzeni ogrodu pomiędzy pustką a wypełnieniem, widzę je zawsze razem, wzajemnie od siebie zależne. Kreśląc w wyobraźni linię, widzę obie strony (rabatę i trawnik).
    W prezentowanych rysunkach w wersji nr 2 bardziej podobają mi się proporcje i klarowność układu, ogrody wydają się ciekawsze.
    Chociaż psa, biegającego tą ścieżką jakoś nie widzę…

    1. Iza, bo Ty już dawno odrobiłaś tą lekcję i patrzenie na ogród „kompleksowo” jest u Ciebie naturalne i automatyczne:D.
      Natomiast u początkujących ogrodników częste jest właśnie takie zachowanie jak opisałam: „Zrobiłam tu rabatkę, poradźcie co posadzić”:)

      Z Magdą chwilowo straciłam kontakt, ale przy najbliższej okazji zapytam się, jak jej sunia znajduje ścieżkę (proszę wybaczyć mi ten anachronizm:D)

  2. Powiem Ci, że nie potrafię udzielać sensownych rad w takiej sytuacji – nie widząc całości, nie znając stylu, klimatu ogrodu itd. To może wynikać z nastawienia – mnie interesuje mnie ogród, a pytającego – rośliny, nowinki, albo np. stworzenie mini krajobrazu.

    1. Ja też nie potrafię i się dopytuję o to wszystko, a efekt jest taki, że zniechęcam większość nowych forumowiczów, bo oni chcą się dowiedzieć, co tutaj posadzić, a ja chcę, żeby najpierw zaprojektowali cały ogród:D. W dodatku, jak zaczynam te swoje wywody, to inni, którzy wcześniej się wypowiadali i doradzali – znikają. I efekt jest taki, że chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze:D.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *