Jeżeli ktoś po przeczytaniu posta o stylach ogrodowych zajrzał na mojego Pinteresta, to zapewne zauważył, że przeważają w nim inspiracje zagraniczne. Dzieje się tak nie dlatego, że w Polsce nie ma ładnych ogrodów albo mi się nie podobają. Skoro już o tym mowa, to na moim Pintereście przeważają również ogrody zrobione przez profesjonalistów i to w dużej części – z bardzo wysokiej półki. Nie dlatego, że planuję wygrać w totolotka, zakupić wielką posiadłość w Cotswolds i urządzić w niej ogród podobny do ogrodów Dana Pearsona. Nie chodzi również o odskocznię od mojej zgrzebnej i skrzeczącej rzeczywistości (no, może troszeczkę….:D). Chodzi bardziej o…. poszerzenie horyzontów. Podpatrzenie różnych sposobów zagospodarowanie przestrzeni; pomysłów i rozwiązań, które u nas są zupełnie niepopularne.
Tym, którzy się w tej chwili oburzają i już przymierzają się do napisania gwałtownej filipiki na temat tego, że przecież ogrody w Polsce są bardzo różnorodne, opowiem pewną historię:
Dawno, dawno temu, w czasach kiedy facebook dopiero raczkował a instagrama jeszcze nie było, jak ktoś szukał pomocy w kwestiach urządzania domu, to miał do wyboru dwa fora: forum muratora i forum wnętrzarskie na gazecie. Oba w tej chwili są właściwie martwe, gdyż cała dyskusja przeniosła się do mediów społecznościowych (z wielką stratą dla jakości – gdyby kogoś interesowała moja opinia w tym przedmiocie:D). No i pewnego dnia na forum gazetowym ktoś napisał, że panuje tam bardzo specyficzny i określony styl. Ach, jaka piękna awantura się rozpętała! Wirtualne szarpanie za kudły. Moderatorki nie nadążały z wycinaniem postów z inwektywami (to forum zawsze słynęło z bezkompromisowych wypowiedzi). Podawano mnóstwo przykładów mieszkań popularnych na forum, a urządzonych w bardzo różnym stylu. Jako jedna z niewielu osób aktywnie uczestniczących w obydwóch forach miałam na ten temat zupełnie inne zdanie. Nawet jeśli poszczególne wnętrza faktycznie się różniły i nie można było napisać, że „wszystkie są na jedno kopyto” to jednak oba fora były bardzo różne i do różnych rzeczy przywiązywały wagę. Na jednym: rozmowy o nowoczesnym designie były na porządku dziennym; właściwie każdy, kto spędził na forum więcej niż miesiąc, wiedział jak wygląda lampa tolomeo a podróbki były zaciekle tępione. Na drugim – temat w zasadzie nie istniał, a „meble inspirowane” nie budziły żadnych kontrowersji. Na jednym forum klasyczny styl nowojorski był powszechnie podziwiany (nawet jeśli niewiele osób rzeczywiście miało dom w tym stylu), na drugim wywołał jedynie lekceważące wzruszenie ramion. Na jednym – jedynym akceptowalnym wyborem na podłogę było naturalne drewno, na drugim – panele były traktowane jako rozsądny kompromis. Itd. itp. Ale to wszystko widać było dopiero z dalszej perspektywy, mając porównanie obu grup.
No i właśnie dzisiaj chciałabym napisać taki post rozszerzający horyzonty:D. O ogrodach całkowicie odmiennych od tego, do czego jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni. Leżących wręcz na drugim końcu spektrum. Pokazujących, jak niewiele właściwie trzeba, żeby „ogród był ogrodem”. Będzie o ogrodach holenderskich (i belgijskich – ogólnie chodzi mi o kraje Beneluxu, ale określenie „styl beneluksowy” zupełnie nie brzmi, więc stanęło na stylu holenderskim:D).
Zdaje się, że jest to moje autorskie określenie, bo widziałam opisy najróżniejszych stylów, czasem zupełnie abstrakcyjnych, nigdy jednak nie spotkałam się z określeniem „styl holenderski” . Dopiero na pintereście zaczęłam się natykać na zdjęcia bardzo charakterystycznych ogrodów i okazało się, że większość pochodzi właśnie z tego rejonu (rzecz jasna: nie wszystkie; nie chcę tu sugerować, że tylko Holendrzy wykorzystują żywopłoty w ogrodach). Cechą wspólną tych ogrodów jest prostota, a czasem wręcz minimalizm: w roślinach, w architekturze, w projektach.

Jak napisałam wcześniej, te ogrody są dosłownie antytezą tego, co najczęściej widuje się w polskich ogrodach. U nas dominują kompozycje z najróżniejszych form iglaków i różnokolorowe krzewy – u nich jednolite żywopłoty, u nas oczka naturalne, obłożone kamieniami – u nich geometryczne i proste; jeśli my chcemy wprowadzić jakieś ozdoby do ogrodu, to idziemy na ilość, oni – postawią jedną, za to wysmakowaną i ustawioną w precyzyjnie wybranym miejscu. I tak dalej.
Od razu wyjaśniam: nie chcę tu sugerować, że ogrody geometryczne/minimalistyczne/nowoczesne są lepsze niż rustykalne/naturalistyczne. Absolutnie nie. Ogród w każdym stylu można zrobić lepiej lub gorzej. Co więcej, uważam że ogrody naturalne i swobodne są trudniejsze, bo trzeba podjąć więcej decyzji i dużo lepiej znać się na roślinach (ale ten temat zasługuje na rozwinięcie przy innej okazji). Więc jeśli ktoś się nie zna na ogrodnictwie i nie za bardzo ma ochotę poznawać, to uważam że to mógłby być dla niego dobry kierunek.
Mam też świadomość tego, że oglądam i pokazuję Wam dzieła profesjonalistów, sfotografowane przez profesjonalistów, uznane przez nich za wystarczająco dobre, żeby się nimi pochwalić. Mówiąc zaś o ogrodach polskich, mam w głowie ogrody stworzone raczej przez amatorów (to nie epitet, tylko określenie osoby, która nie ma wykształcenia w danym kierunku i nie zajmuje się nim zawodowo; ja też jestem amatorką). Zatem porównywanie jednych i drugich to tak, jakbym porównywała swój śpiew do Beyonce. Bardzo nie fair.
Prawdę powiedziawszy, znajoma, która często jeździ do Holandii i widzi „prawdziwe” ogrody, a nie tylko te w internecie, wcale nie jest nimi zachwycona. Mówi, że są bardzo przewidywalne i nudne. A ich wygląd wynika z ichniejszej oszczędności (żeby nie powiedzieć dosadniej) i braku zainteresowania pielęgnacją ogrodu przez ich właścicieli (tego rodzaju żywopłoty wystarczy raz-dwa razy w roku przyciąć, a zajmuje to dużo mniej czasu niż cięcie skomplikowanych topiarów; monolityczne nasadzenia z żurawek czy traw też są o wieeeele mniej pracochłonne niż angielskie rabaty bylinowe). Ale wydaje mi się, że jeśli ktoś nie chce poświęcać czasu ani pieniędzy na ogród (z różnych przyczyn, a zwykły brak zainteresowania nie jest najgorszą z nich), a mimo to ma taki ogródek jak któryś z poniższych, to naprawdę nie ma powodu do wstydu.
edit: bardzo Was przepraszam ale tutaj są chyba jakieś kłopoty techniczne ze źródłem. W swoim widoku roboczym widzę w tym miejscu trzy zdjęcia, które wrzuciłam z tej strony, ale po wylogowaniu znikają. Jeśli nie widzicie zdjęć, obawiam się, że musicie się pofatygować bezpośrednio na stronę projektanta.
To są ogrody zrealizowane przez tego samego projektanta. Ani działki nie są wielkie, ani domy nie robią wrażenia luksusowych. Podejrzewam, że leżą w zasięgu przeciętnego Holendra. I tak sobie myślę, że gdyby u nas spopularyzował się trend do wybierania takiego nierzucającego się w oczy żwiru, zamiast tej nieszczęsnej „białej marianny”; gdyby zamiast wydawać pieniądze na (wcale nie tanie przecież) klony palmowe albo kolejnego szczepionego iglaka – zaczęto kupować więcej solidnych roślin żywopłotowych; gdyby wyprostowano trochę te szalone linie rabat – może nie byłoby tak źle? Hm?
Zdaję sobie sprawę, że ten styl nie jest dla każdego. Ja sama niekoniecznie bym się w nim odnalazła na dłuższą metę, bo wolę większą różnorodność. Natomiast uważam, że w pewnych warunkach może stanowić bardzo dobre źródło inspiracji:
– znakomicie nadaje się do małych ogrodów w ciasnej zabudowie podmiejskiej, czyli większości obecnie powstających;
– nie wymaga dużych nakładów na założenie ani skomplikowanych konstrukcji, zwłaszcza jeśli zrezygnujemy z oczka wodnego;
-dzięki bardzo ograniczonej palecie roślin pielęgnacja ogrodu jest ograniczona do minimum i nie wymaga zaawansowanej wiedzy ogrodniczej;
Jedyne czego wymaga, to opanowanie podstawowych pojęć z teorii projektowania oraz dobra wyobraźnia przestrzenna i wyczucie proporcji. To są dość abstrakcyjne umiejętności, dlatego w tym wypadku polecałabym jednak skorzystanie z usług projektanta (pod warunkiem, że uda nam się znaleźć takiego, który podejmie się takiego nietypowego zadania). No ale ja nie należę do osób, które otrząsają się ze zgrozą na samą myśl, że „ktoś obcy….”. Swoich ubrań nie projektuję i nie szyję sama (duh!), więc tym bardziej nie widzę problemu z ogrodem;).

Na koniec pokażę jeszcze tylko kilka zdjęć z rzeczami, które wydały mi się interesujące (staram się linkować bezpośrednio do stron projektantów, więc jeśli ktoś chce pooglądać więcej przykładów takich ogrodów to niech klika w zdjęcia):

„gdyby u nas spopularyzował się trend do wybierania takiego nierzucającego się w oczy żwiru, zamiast tej nieszczęsnej „białej marianny”; gdyby zamiast wydawać pieniądze na (wcale nie tanie przecież) klony palmowe albo kolejnego szczepionego iglaka – zaczęto kupować więcej solidnych roślin żywopłotowych;”
Jestem za. :D
Mnie się bardzo te ogrody podobają. Świetnie się wpisują w przestrzeń, są spójne, miłe w oglądzie.
Czasem wydaje mi się, że mamy dziwną skłonność dodawania kwiatków do kożucha.
Gdybym była wydawcą, to z przyjemnością podjęłabym z Tobą współpracę. :D
Żałuję że nie jesteś:D:D:D
też uważam, że ogólnie jako naród, mamy skłonność do nadmiaru: lubimy dużo kolorów, dużo kształtów. Im więcej się dzieje tym lepiej. Nie dla nas szlachetna prostota:D
Szkoda, że jak już tam jesteś na miejscu to takich ogrodów praktycznie nie widzisz. W miastach i na przedmieściach ogrody są małe. Bardzo małe. Bardzo często naustawiane rośliny w doniczkach bo nie ma miejsca. Fronty wyglądają na zadbane – tyły, hmm… różnie. Tak jak i u nas.
Wjeżdżając do Holandii z Niemiec od razu widać różnicę, nie tylko w szybkości jazdy ;) Tam nawet na ulicach i przy jezdniach krzewy i drzewa często są formowane. Widać większą dbałość o zieleń miejską. Bardzo lubię ich małe domki z wielkimi oknami. Jakoś mają to we krwi, nawet jeśli nie są w tym doskonali. Bardzo lubię tam jeździć.
Takich ogrodów z ulicy nie zobaczysz, bo żywopłoty zasłaniają. Jednak są też dni otwarte lub ogrody dostępne dla publiczności. Asiu, musisz się tam koniecznie wybrać, chociażby do Arcen lub Appeltern.