Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami jedną z moich ulubionych książek ogrodniczych: ‚The layered garden‚ autorstwa Davida L. Culpa. Podtytuł brzmi ‚Lekcje projektowania dla osiągnięcia piękna przez cały rok – z Brandywine Cottage’. Skuszona tą obietnicą kupiłam tą książkę, mimo że nigdy nie słyszałam ani o autorze, ani o ogrodzie. Spodziewałam się czegoś w rodzaju podręcznika z radami o projektowaniu. Pod tym względem się najpierw się nieco rozczarowałam, bo książka ma formę bardziej opowiadania o ogrodzie niż podręcznika. Ale po jakimś czasie okazało się, że jest to jedna z tych pozycji, do których najczęściej wracam.

Dwie rzeczy szczególnie mnie ujęły w tej książce: zdjęcia, które pokazują ogród w różnych porach roku oraz podejście projektanta, które kładzie szczególny nacisk na to, aby zawsze, przez cały rok, w ogrodzie było coś ciekawego; coś co sprawi, że będzie miał powód, aby wyjść z domu nawet jeśli pogoda temu nie sprzyja. Dawid nazywa ten sposób projektowania „nakładaniem kolejnych warstw”. Może w tym miejscu oddam głos bezpośrednio autorowi (tłumaczenie moje własne, dlatego nieco toporne):
‚Łączenie roślin na wiele sposobów, w zależności od ich środowisk, upodobań, sposobu w jaki wzrastają, a nawet umierają, daje mojemu ogrodowi kolejne warstwy, które rozciągają się na każdy miesiąc roku. Używam określenia „kładzenie warstw” jako skrótu dla procesu projektowania, przez który próbuję zmaksymalizować piękno każdej obsadzonej powierzchni , łącząc rośliny komplementarne, które albo rosną i kwitną razem, albo sukcesywnie po sobie następują. (…) Nie chodzi tylko o to, żeby rośliny kwitły po sobie, ale o stworzenie w ogrodzie serii „szczytów”.’


Należy podkreślić, że pojęcie „warstwy” należy interpretować nie dosłownie (czyli piętro niskie, średnie i wysokie) a bardziej chronologicznie (każda pora roku to odrębna warstwa) i przestrzennie (poszczególne części ogrodu są odrębnymi warstwami, z własnym układem okresów szczytu i uspokojenia).
‚Nasz ogród w Brandywine Cottage został tak zaprojektowany, aby różne jego części miały swój „szczyt” w różnym czasie. Np.: kiedy zbocze wzgórza jest u szczytu kwitnienia wczesną wiosną, rabaty ledwie wychodzą z uśpienia, a kiedy rabaty mają swój szczyt późną wiosną, zbocze wkracza w spokojniejszą fazę. Większość części ma więcej niż jeden „szczyt”. Zbocze ma swój drugi, kiedy kwitną hortensje, i trzeci, kiedy nadchodzą jesienne przebarwienia.’



‚Kluczem do stworzenia wielowarstwowego ogrodu jest zrozumienie i wykorzystanie sposobów, w jakie rośliny rosną i się zmieniają w trakcie sezonu i poprzez lata, dostarczając różnych faktur, kolorów i wrażeń. Warstwy w ogrodzie tworzone są z wielu roślin, niektóre z kolorami komplementarnymi, inne kontrastującymi, inne z interesującymi kształtami lub fakturami.’

Kolejną rzeczą, która mi się bardzo podoba jest to, jak Dawid dostosowuje się do możliwości swojego ogrodu, ograniczając ingerencje do minimum. Przejawia się to nie tylko w dokonywaniu minimalnej ilości zmian w terenie, ale także w dobieraniu takich roślin, które się dobrze czują w warunkach, które im może zapewnić (chociaż przyznaje, że osiągnął to metodą prób i błędów i nie obyło się bez strat po drodze).
‚Kiedy przeprowadziłem się do Brandywine Cottage, w zasadzie pozostawiłem teren bez zmian. Inny ogrodnik mógłby oczyścić zbocze żeby wpuścić więcej słońca, zrobić wodospad i wykopać sadzawkę na lilie wodne i karpie koi. Takie zmiany, nie dość że bardzo kosztowne, to dodatkowo mogą prowadzić do nieprzewidzianych konsekwencji. Gdybym zrobił to wszystko, mogłoby się okazać, że ziemia na zboczu uległaby erozji, a studnia, która tu wcześniej była – mogłaby wyschnąć. Z całą pewnością prosty, historyczny charakter posesji zostałby nieodwracalnie zniszczony, a fauna, która w nim znajduje schronienie – dużo uboższa.’


‚Zamiast wymuszać na posesji realizację naszych własnych życzeń, możemy uniknąć marnowania czasu i wysiłku poprzez działanie zgodne z warunkami na działce, zamiast wbrew nim. Właśnie to próbowaliśmy zrobić: pracować z tym, co zastaliśmy, aby ogród wyglądał na wynikający z krajobrazu, a nie wymuszony na nim. Mimo że ta ścieżka może się wydawać łatwiejsza, bo nie wymaga drastycznych ingerencji, w pewien sposób stawia większe wymagania, gdyż wymaga starannej obserwacji terenu, aby można się było dowiedzieć, co ma do zaoferowania.’


Opisawszy pokrótce podejście projektanta, zajmę się może nieco dokładniej ogrodem, dobrze? Plan całości, zamieszczony na okładce, wygląda następująco:

Nie wiem, czy jesteście w stanie rozczytać opisy poszczególnych części na tym planie. Zabudowania (wraz z ruinką, którą pokazałam wyżej) znajdują się w południowo-wschodnim rogu. Nad nimi znajduje się wjazd na posesję. Duża, płaska polana w centralnej części działki została wykorzystana na warzywnik i rabaty bylinowe o formalnych, prostokątnych kształtach (zauważyliście, że ich wymiary odpowiadają wymiarom domu?). Otaczają je swobodne nasadzenia o leśnym charakterze – dotyczy to szczególnie zbocza, które znajduje się w północnej części działki.
Dawid bardzo sprytnie wybrnął z dylematu związanego z umiejscowieniem warzywnika: nie jest to część ogrodu standardowo umieszczana w najbardziej widocznym miejscu. W tym przypadku tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że akurat to właśnie miejsce miało najlepsze nasłonecznienie (wszędzie dookoła rosną wysokie drzewa). Dawid założył tam zatem ten warzywnik i otoczył go bujnymi rabatami bylinowymi, które w pełni sezonu praktycznie całkiem go zasłaniają:



Wielu ludzi początkowo przyciągają do ogrodu kolory – ze mną też tak było. Ale zajmując się roślinami przez wiele lat, doszedłem do wniosku, że to kształt roślin, bardziej niż ich kolor nadaje każdemu ogrodowi dramatyzmu i wyrazu. Spróbuj zrobić zdjęcie swojego ogrodu, usuń kolory i popatrz, czy zdjęcie jest nadal interesujące. Jeśli możesz rozróżnić odległe kształty i faktury (faktura to rodzaj powierzchni danego kształtu), to prawdopodobnie Ci się udało. Jeśli wszystko na zdjęciu zdaje się zlewać w jedną masę, to prawdopodobnie pora zaprosić do ogrodu jakieś bardziej odważne rośliny.




Kluczowego kształtu dla mojego ogrodu dostarczają wzniesione rośliny i elementy trwałe o pionowym profilu. Ponieważ w ogrodzie dominuje orientacja pozioma, te powtarzające się piony wyróżniają się, ciągnąc oko ku górze. Różane obeliski, konstrukcje bambusowe a nawet pionowe zakończenia słupków przy warzywniku są interesujące przez cały rok, a rośliny zmieniają się w ciągu roku. Przykładowo: na północnej rabacie wiosną pionów dostarczają naparstnice, szałwia ‚Caradonna’ i czyściec wielkokwiatowy ‚Superba’; latem – trytomy, akanty, łubinniki; jesienią – leonotisy, kanny i kłosowce.

Druga część książki jest poświęcona tzw.: „signature plants”. Jeśli jakaś roślina dobrze się czuje w jego ogrodzie, Dawid wykorzystuje ją jak najczęściej, rozciągając sezon przez dodawanie odmian wcześnie i późno kwitnących. Tym sposobem dorobił się kilku całkiem znaczących kolekcji, np.: przebiśniegów:

Wielką miłością Dawida są również ciemierniki. Oprócz tego, że rosną na zboczu, przeznaczył dla nich specjalną, dużą rabatę blisko domu. Sam jest również twórcą kilku odmian


Takie stwierdzenie w książce nie padło, ale sądząc po doborze zdjęć, wiosna jest porą roku szczególnie lubianą przez Dawida. Z tego okresu jest najwięcej fotografii. A może to dlatego, że w tym czasie ogród przechodzi najbardziej dramatyczną zmianę? Nie wiem. Mnie w każdym razie odsłona wiosenna bardzo się podoba. W moim własnym ogródku na przełomie kwietnia i maja również najczęściej kieruję wzrok ku rabacie pod lipami, gdzie dobór roślin nie różni się aż tak bardzo od nasadzeń na zboczu Dawida.
W każdym razie uważam, że jest to jedna z najbardziej inspirujących książek ogrodowych z mojej kolekcji. Ogród w niej przedstawiony jest nie tylko piękny, ale także … jakby to ująć …. dostępny. Wydaje się możliwy do uzyskania przez każdego: nie ma w nim jakich nowatorskich pomysłów, skomplikowanych konstrukcji, kosztownych topiarów. Jest w sumie dość prosty. Jedno, czego wymaga, to umiłowanie roślin i zapał do pracy przy nich. A to przecież wszyscy mamy, prawda?;)
Ogród „dostępny”, czyli w zasięgu ręki każdego zaangażowanego ogrodnika – to stwierdzenie napawa optymizmem osobę tworzącą samodzielnie swój ogród.
Drugie stwierdzenie, żeby powtarzać w ogrodzie rośliny, które radzą sobie w nim najlepiej, uważam za bardzo cenną radę. No, i bazowanie na tym, co jest – rewolucje nie są potrzebne dla stworzenia pięknego ogrodu.
A sama przywołana przez Ciebie książka wydaje się bardzo ciekawa.
powtarzanie roślin dobrze sobie radzących – niby truizm, a trzeba do tego dojrzeć:D.
u siebie z dawien dawna mam bodziszka korzeniastego. patrzyłam na niego z góry, bo to takie pospolite, niekwitnące… nic ciekawego. miało zostać tylko do czasu, kiedy rozrosną mi się ciekawsze rośliny. Po paru latach rozsadzam go po wszystkich kątach ogrodu, bo zaczęłam go doceniać za liście ładne przez cały rok (nawet zimą) i kompletną bezobsługowość. nawet przycinać wiosną go nie trzeba:D
„Truizm, a trzeba do tego dojrzeć” – zawsze mnie zadziwia, dlaczego wcześniej nie dostrzegałam takiej (itp) oczywistej rzeczy…
Z bodziszkiem korzeniastym warto spróbować nawet pod świerkiem. Z moich doświadczeń wynika, że to naprawdę cenna roślina na ekstremalne stanowiska.
i do tego lubię jego korzenny, jakby gorzki zapach (wiem, że to dziwne określenie:))