Kontekst miejsca to określenie które zaczerpnęłam od Megimoher. Oznacza ono dopasowanie ogrodu do otaczającego go krajobrazu. Nie jest to temat, który zbytnio zaprząta głowę przeciętnemu właścicielowi ogrodu. Czy słusznie? Jakimi kryteriami powinniśmy posługiwać się przy wybieraniu stylu swojego ogrodu?
Przymierzałam się do tego tematu już od jakiegoś czasu i nie miałam pomysłu, jak go ugryźć. Inspiracji dostarczył mi wątek na jednej z grup ogrodowych. Pewnej dziewczynie jakiś znajomy powiedział, że styl nowoczesny nie pasuje na wsi i pytała się grupowiczów, czy znajomy ma rację i czy faktycznie powinna zrezygnować z marzeń o szpalerach drzew uformowanych w idealne kulki. Oczywiście, cały tłum ludzi rzucił się ją przekonywać, że to bzdura, że to jej ogród, powinna go urządzić tak, jak ma ochotę i nie oglądać się na jakieś tam „zasady”. Żeby było śmieszniej, w innej grupie inna pani zżymała się, że w jej wiejskiej okolicy wszyscy mieli swojskie ogródki, z niekoszonymi łąkami, na których radośnie świeciły mlecze, z upojnie pachnącymi lilakami, ze wspaniale owocującymi czereśniami. Nikt się nie przejmował, że mu pokrzywa zadomowiła się w kącie i wszyscy żyli zgodnie: ludzie, rośliny i zwierzęta. Aż tu sprowadziła się z miasta nowa sąsiadka, założyła idealny trawniczek, wytyczyła równiutkie rabatki i ma pretensje do sąsiadów, że lilaki dają odrosty na jej idealnym trawniku, że mlecze i pokrzywy sieją się w jej idealnych rabatkach, a czereśnie zacieniają jej działkę. Rzecz jasna, wszyscy komentujący rzucili się wieszać przysłowiowe psy na tej „miastowej paniusi”. A ona po prostu zrobiła to, co doradzono tej pierwszej pani: założyła ogród nowoczesny, zgodny z własnymi upodobaniami. Więc jako to w końcu jest: robić wedle swego gustu, czy się dopasowywać?
Posłużę się przykładem:
Jak byłam młoda, to uwielbiałam nosić długie, powłóczyste sukienki, najlepiej w stylu boho. Albo takie obszerne, lejące się spodnie. Wydawało mi się, że wyglądam w nich jak te modelki, z gracją przechadzające się po wybiegu. W rzeczywistości, mając bardzo przeciętną figurę, wyglądałam w nich jak stożek siana. Wiele lat mi zajęło znalezienie takiego stylu, który jednocześnie odpowiada moim gustom, jak i mojej sylwetce. W którym nie tylko się dobrze czuję, ale również dobrze wyglądam. A patrząc na zdjęcia z przeszłości mam ochotę potrząsnąć tamtą dziewczyną i powiedzieć jej, żeby spojrzała w lustro. Nadal lubię powłóczyste ubrania ale nauczyłam się je podziwiać na innych.
Ktoś może posmutnieć lub się zirytować, że jak to, na własnej działce nie może zrobić tego, na co ma ochotę. To niezupełnie tak. Chcę tylko podkreślić, że nasz ogród jest częścią krajobrazu i powinniśmy to uszanować. Zapewniam, że w ten sposób osiągniemy dużo lepszy efekt, niż gdybyśmy przenieśli nasze wymarzone inspiracje w zupełnie inny kontekst. Jak szpilki na plaży albo crocsy w operze, jeśli miałabym się trzymać porównań modowych. Przykładowo: jeśli ktoś koniecznie chce mieć słoneczny ogród z rabatami bylinowymi, to niech nie kupuje działki w lesie tylko po to, żeby wyciąć w pień wszystkie drzewa. Nawet jeśli będzie miał piękne te rabaty, to taka przecinka w zadrzewionej okolicy wygląda dziwacznie i nienaturalnie. Albo inna, często spotykana sytuacja: ktoś kupuje działkę w pustym polu, więc żeby zasłonić się od wiatrów, sadzi żywopłot z tuj i pozwala im wyrosnąć na 4 metry. W efekcie powstaje wrażenie budynku więziennego (jestem jak najbardziej za ochroną przed wiatrami i za żywopłotami – nawet tujowymi – ale tuje powinny być trzymane na wysokości 2 metrów, a wyżej powinny być korony drzew).
Zatem, wracając do opisanej sytuacji, czy wielbiciel stylu nowoczesnego nie może kupować działki na wsi, bo tam taki styl będzie nie na miejscu? Oczywiście że nie. To byłby absurd.
Po pierwsze: wieś niejedno ma imię i „domek na wsi” niekoniecznie musi oznaczać strzechę, drewniane sztachety i kapliczkę na rozdrożu. Częściej oznacza ulicówkę zabudowaną kostkami z lat 70-tych z pracowicie przyciętymi krzewami na froncie. I w takim otoczeniu styl nowoczesny odnajduje się zupełnie dobrze. Ale i w takiej bardziej rustykalnej okolicy można wpasować ogród nowoczesny, tylko trzeba trochę pokombinować, może pójść na pewien kompromis w kwestii klonów palmowych i cortenu…
Na początek pokażę dwa przykłady jednej z moich ulubionych pracowni: czeskiego studia Atelier Partero:
I drugi projekt:
Atelier Partero projektuje ogrody, które w poście o stylach ogrodowych określiłam jako „nowoczesne swobodne” – naturalistyczne. Jeżeli ktoś pod pojęciem „ogród nowoczesny” rozumie proste linie i porządek, to też może to pogodzić ze wsią:
To jest ogród który pokazała Megimoher w tym poście. Wymyślony i wykonany przez właścicielkę, bez wykształcenia ogrodniczego ale – jak widać – z dobrym gustem:D. Ogród też jest zaprojektowany tak, żeby można było podziwiać piękną okolicę. Jedyny drobiazg, który mnie drażni, to słupki od siatki ogrodzeniowej. Dużo ładniej (moim zdaniem) wygląda takie ogrodzenie:

Ten ogród już pokazywałam w poście o stylu holenderskim. Bardzo geometryczny i zimozielony ogród ewidentnie w wiejskich okolicznościach. Co prawda, wieś holenderska trochę inaczej wygląda niż nasza ale to nadal wieś. Niestety, projektant udostępnia tylko takie niewielkie zdjęcia.
Mam nadzieję, że udało mi się pokazać, że warto zwracać uwagę na krajobraz (no chyba, że mieszkacie w takich warunkach jak ja: ciasna działka na przedmieściu, gdzie z każdej strony okna sąsiadów zaglądają do środka; wtedy nie pozostaje nic innego, jak tylko zasłaniać się szczelnie; i wtedy te tuje można puszczać jak najwyżej:D). I że można pogodzić oczekiwania właściciela z pozornie sprzecznymi możliwościami działki. Trzeba tylko trochę pokombinować:D.
Serdecznie uprasza się o korektę ostatniej wypowiedzi, bo jeśli czyta Cię mój sąsiad, to walka o wysokość jego żywopłotu zacznie się znowu, a tego „nie zniesę” ?
Poza rozwiązaniem harmonijnym, pięknym, jest jeszcze opcja kontrastowa, ale trzeba ją zrobić dobrze i musi rzeczywiście być w kontrze do… wszystkiego ;) U nas pewnie skończy się na: zrobię kontrę JESZCZE BARDZIEJ niż sąsiad, mimo, że mój styl to” byłam w ogrodniczym + biała marianna”. Więc dzięki za promowanie rozwiązań, które nie walą po oczach :)
Kontra do kontry? Jakieś niesamowite historie dzieją się tam u Ciebie i sąsiada:D. Chciałabym to zobaczyć:D
Nad korektą wypowiedzi się zastanowię:D
Zapraszam! Może akurat sąsiad da czadu ;)
:)
Dostaję wewnętrznych palpitacji, kiedy słyszę słowa: „to twój ogród i tobie ma się podobać”. Ubolewam mocno, że tak trudno się przebić z tym uwzględnieniem kontekstu miejsca, proporcjami i skalą. Po przeczytaniu Twoich postów o skali i proporcjach osobiście czuję się mocno pokrzepiona. Jestem teraz na etapie przyglądania się, co mi wyrośnie za duże.Karczuję, tnę i przycinam. Wyprzedzam nieco zniedołężnienie, które czai mi się u wrót. Wkrótce machanie piłami i sekatorami na wysokościach będzie mi niedostępne.
:D:D:D A do kompletu: „o gustach się nie dyskutuje”:D:D:D.
Widziałam ostatnio zdjęcia Twojego ogrodu i byłam w niejakim szoku – tak wszystko porosło, że bym nie poznała, że to Twój ogród:D
Też jestem w szoku.:D Intensywnie obserwuję i podejmuję decyzje, jeśli coś budzi moje obawy. Za parę lat na drabinie już strach będzie działać. :D
No. To będzie powód, żeby nająć jakiegoś młodego, przystojnego silnorękiego do skakania po drabinie w obcisłym podkoszulku:D
Świetny post na gorący i trudny temat! Wyszłaś poza zwykle pojawiające się przy tym zagadnieniu tezy i doskonale zilustrowałaś dla przykładu.
Jak ja lubię Cię czytać, Asiu. I, oczywiście, dorzucić swoje trzy grosze. Wypełniłaś ważną lukę w ogrodowej blogosferze i nie tylko.
Zarumieniłam się:D.
Dziękuję Izo:D