W tym tygodniu pisałam o liniach prowadzących i focal points a dzisiaj chciałabym Wam pokazać ogród, w którym te elementy zostały wykorzystane na maxa:D. Zresztą, nie tylko te: właścicielka zastosowała tutaj większość zasad i rad dotyczących projektowania, o których pisałam na blogu.
Katrin prowadzi na instagramie konto, które zgromadziło już prawie 40 tysięcy obserwujących – i trudno się dziwić. Ma wyjątkowo dopieszczony ogród, który budzi podziw o każdej porze roku.
Struktura
O wadze struktury, czyli zimozielonego szkieletu ogrodu pisałam tutaj. U Katrin jest bardzo dużo formalnych, strzyżonych żywopłotów, które dzielą ogród na odrębne wnętrza i stanowią „scenę” dla elementów dekoracyjnych.
Powtarzalność
W tym poście pisałam o tym, żeby nie sadzić roślin pojedynczo, tylko je grupować i powtarzać. Katrin sadzi kwiaty w dużych, wyraźnych plamach, często tworzy z nich bardzo charakterystyczne obwódki. Dzięki temu ogród nabiera bardzo uporządkowanego charakteru.
Linie prowadzące i focal points
Rabaty u Katrin mają płynne kształty ale łuki są duże i bardzo wyraziste. W ten sposób bardzo czytelnie prowadzą przez ogród i nadają mu dynamizmu.
W ogrodzie znajduje się również dużo „focal points” w postaci ławeczek, urn, rzeźb w bardzo klasycznym stylu. Są umieszczone w centralnych kompozycjach i stanowią bardzo mocny punkt ogrodu.
Podoba się Wam taki ogród, który „gra według zasad”? Bardzo go podziwiam, bo jest nie tylko precyzyjnie i bardzo świadomie zaprojektowany ale przede wszystkim – nieskazitelnie utrzymany. Taki ogród zdecydowanie przerasta moje możliwości. Tym niemniej, tak po cichutku Wam powiem (i niech nikt nie waży się powtarzać tej opinii Katrin!), że czasami odnoszę wrażenie, że jest taki… „za bardzo”. Za bardzo porządny, zbyt perfekcyjny i poukładany. Niczym paniusia zawsze w idealnym manikiurze i apaszką dobraną do garsonki. I tak, wiem, że to zazdrość przeze mnie przemawia;).
Obserwuję ten ogród od niedawna na Instagramie. Podziwiam. Zachwycam się. Ale czuję podobnie jak Ty – dla mnie też on jest za bardzo :-).
Nie dla nas takie porządne klimaty, co?:)
Ogród Katrin obserwuję od dawna, uwielbiam go. Mam wrażenie, że tzw. praca u podstaw, czyli świetny projekt i przemyślany dobór roślin sprawia, że utrzymanie ogrodu w perfekcyjnym stanie nie jest aż tak pracochłonne jakim się wydaje. Sztywność garsonki z pewnością przełamuje sama właścicielka. Mimo, iż z niemieckim mi nie po drodze, uwielbiam stories Katrin. Jest spontaniczna, wyluzowana, z niesamowitym poczuciem humoru. Ratuje moje poranki, kawa z jej ogrodem obowiązkowa :)
Muszę zrobić w końcu tego posta o ogrodach pracochłonnych i nie:D.
Ogród rzeczywiście jest tak pomyślany, żeby nie przysparzać dużo pracy, ale niezależnie od tego, Katrin utrzymuje go w nieskazitelnym stanie – na trawniku żadnego listeczka, na obwódkach żadna roślinka się nie wychyli poza szereg. Ja tak nie umiem i mój ogród o tej porze nie nadaje się już do pokazania w internecie:D
I Twój komentarz to kolejny sygnał, że w niemieckiej ogrodosferze dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Niemieckiego uczyłam się w szkole, ale potem ulgą pożegnałam. No nie lubię, nie lubię…:D
A tu wypadałoby wrócić do niego:D
Podoba mi się, obserwuję go także na Insta. Podoba mi się konsekwencja, klarowność,ład estetyczny, spójność. To wszystko osiągnięte dzięki regułom sztuki, ale myślę, że ma to związek także z osobowością właścicielki. Dlatego zdziwiły mnie słowa Iwony, że Katrin jest spontaniczna i wyluzowana.
Natomiast jednogatunkowe obwódki są dla mnie przesadą, kojarzą mi się jednoznacznie z zielenią publiczną.
Mimo podziwu dla ogrodu, mnie również brakuje w nim… pewnej swobody… wdzięku dekadencji… Może wystarczyłoby „nie sprzątać” tak dokładnie..?
Myślę, że niemiecka sztuka ogrodowa warta jest uwagi, przydałby się jakiś wyjazd (ciągle nie znam choćby ogrodu Foerstera).
W Niemczech jest mnóstwo ogrodów do zobaczenia! Ewa-Anda i Ewa-Pszczelarnia często pokazują relacje z wizyt w niemieckich ogrodach – bardzo ciekawe!