Instapiątek w Le Jardin Plume

Kontynuując temat interesujących żywopłotów, chciałabym dzisiaj pokazać Wam więcej zdjęć tej charakterystycznej „morskiej fali” w Le Jardin Plume.

To jest w ogóle bardzo piękny ogród, który zasługuje na szersze omówienie w odrębnym poście ale dzisiaj zajmiemy się tylko żywopłotem, który stanowi prawdziwą wizytówkę tego ogrodu.

Oczywiście, największe wrażenie robi w drugiej połowie lata, kiedy dojrzałe trawy falują dookoła niego, ale i wiosną robi wrażenie:

Jesteście zachwyceni tak samo jak ja, czy to niekoniecznie?  W komentarzach pod poprzednim postem napisałam, że uwielbiam takie kontrasty w ogrodach; dynamikę, którą nadaje zestawienie „sztywnego” ze „swobodnym”, „formalnego” z „naturalnym”. W ogrodach słynnych projektantów spod znaku „New Perennial Wave” też najbardziej podobają mi się te projekty, gdzie ten element zimozielony występuje (Bury Court u Pieta Oudolfa albo Trenham Toma Stuarta Smitha). Jakby ktoś miał skłonności do wyciągania zbyt daleko idących wniosków, to mógłby powiedzieć, że to upodobanie świadczy o tym, że potrzebuję elementów stałych w swoim życiu. Takich, które mogą stanowić kotwicę w zmiennym i niepewnym świecie.  Może miałby rację. Ale z drugiej strony – kto ich nie potrzebuje?:D

7 myśli na “Instapiątek w Le Jardin Plume”

  1. Aż tak zwariowane żywopłoty, jak to określa sam właściciel, to nie moja bajka ;)
    Czekam zatem na posta o tymże ogrodzie, bo jest piękny i niepowtarzalny.

  2. Zgadza się dosyć zwariowany żywopłot ale mi się bardzo podoba, wprawdzie wolałabym go gdzieś u sąsiada by z daleka nieraz rzucić okiem lecz nie u siebie pod oknem ? ale piękny. Asiu – żeby tak się osadzić bezpiecznie w rzeczywistości za pomocą żywopłotu … ehh sadzilabym? Ale co z bezpieczeństwem kiedy na horyzoncie stale krąży ćma i tylko czeka na chwilę nieuwagi ? szkoda że bukszpany tak teraz dodatkowo wypadły z łask ogrodników przez tego szkodnika… Żeby jeszcze cisów cos nie dopadło ?

    1. Ta ćma to rzeczywiście jakaś klątwa ale lepinox sobie dobrze z nią radzi i wystarczą trzy opryski w sezonie. Jedyny kłopot, to systematyczne przeglądanie bukszpanów, żeby wypatrzeć początki żerowania. Lepinoxem nie pryska się zapobiegawczo (w sumie nie wiem czemu). No i dokładne spryskanie krzaków (nie tylko po wierzchu ale i w środku) jest jednak czasochłonne. Kilka swoich kulek ogarniam bez większych problemów ale z dużymi, długimi żywopłotami – nie zazdroszczę roboty.

  3. Cudowny ogród, marzę o spacerze tam. Żywopłot może ciut za bardzo… Ale kiedy nie patrzę tylko na niego, a na całość, kontekst (a przecież tak się patrzy na ogród) – jest cudnie i wyjątkowo.
    Podpisuję się pod całym ostatnim akapitem, mam takie same upodobania, a i do końcowych wniosków pasuję.
    A Bury Court mnie zachwycił, cudowna równowaga.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *