Nie wiem jak Wy, ale mnie strasznie kręci nowoczesny sposób łączenia różnych nawierzchni. Popatrzcie:
Widzicie wspólny mianownik? Twarde płyty ułożone ułożone mniej lub bardziej nieregularnie, uzupełnione żwirem, w którym rosną porozrzucane rośliny. Celem jest aby jak najbardziej stopić i scalić ze sobą powierzchnię komunikacyjną i powierzchnię nasadzeń. Zatrzeć granicę pomiędzy nimi.
Często to widzę w realizacjach profesjonalistów, a bardzo rzadko u nas – w amatorskich ogródkach. Czy to strach przed problemami ze sprzątaniem czy raczej kwestia upodobań estetycznych? Ja bym chętnie wypróbowała coś takiego – ale potrzebowałabym nowego ogródka:D.